środa, 22 października 2014

Hejka :)

Cześć wszystkim! Jestem Nadia. W skrócie: nowa dziewczyna na bloggerze. Będę pisała na tym blogu z innymi, utalentowanymi dziewczynami. Piszę już dosyć długo i mam nadzieję, że spodoba wam się moja ,,twórczość''.

Bye

Kochani mam wam do powiedzenia tylko kilka rzeczy. Wiem, że bardzo mało tu pisałam,ale jakoś nie miałam na to wszystko weny. Na szczęście znalazłam zastępstwo. Jest to nowa krew na blogerze, ale pisała już od dawna. Dziewczyną która mnie zastąpi jest o wiele bardziej utalentowana ode mnie dziewczyna: Nadia!!!!! Kocham was :*

czwartek, 9 października 2014

One shot Diemi ,,W życiu piękne są tylko chwile."



,,Płakałaś?" Bardzo głupie pytanie. Każdy kto znał Camilę, wiedział, że nie przyznawała się do płaczu. Zawsze wyglądała na szczęśliwą osobę. Uśmiech, to najlepsza maska. Rudowłosa dobrze o tym wiedziała. Żyła wspomnieniami. Tylko one jej zostały. Chciała, żeby było jak kiedyś, ale czy to było możliwe? No właśnie nie. Często przypominała sobie najpiękniejsze chwile w życiu. Spędzone z nim.

Weszli do szkoły. Trzymali się za ręce. Przykuwali uwagę wszystkich dookoła. Nie przejmowali się tym, co mówili za ich plecami. Ich największym szczęściem było to, że mieli siebie. 

Te wspomnienia znowu wywołały łzy. To co było już nie wróci. Ona o tym wiedziała, lecz nadal było jej trudno się z tym pogodzić. Widząc go z każdą kolejną dziewczyną jej serce pękało na coraz to drobniejsze kawałeczki. Postanowiła o tym dłużej nie myśleć i skupić się na lekcji. Po wyczytaniu obecności nauczycielka wzięła ją do odpowiedzi. Nic nie umiała. Nie nauczyła się. Jak zwykle dostała jedynkę. Załamana wyszła z klasy przed dzwonkiem. Mimo słów nauczycielki opuściła klasę. Chciała wrócić do domu. Zapomnieć o tym dniu. Tak jakby go w ogóle nie przeżyła. Było je ciężko zapomnieć. Przyczyną jej wszystkich dotychczasowych problemów było on. Zmienił ją. Odchodząc zabrał całą radość z życia. Przez niego spadła na samo dno. Była nikim.

 -Zastanawiałaś się kiedyś nad sensem życia?- Zapytał, gdy razem leżeli na pięknej łące pełnej kolorowych i pachnących kwiatów. W ich i tylko ich miejscu.
-Ja już znalazłam sens życia.- Odpowiedziała z promiennym uśmiechem. 
-A więc co jest twoim sensem życia?- Zapytał zaciekawiony.
-Ty.- Odparła.

Gdy ją zostawił straciła sens życia. Straciła wszystko co najważniejsze radość, szczęście, miłość. Co do miłości nie jest to do końca prawdą. Nadal go kochała, lecz po prostu mu się znudziła. To było takie oczywiste, a zarazem trudne do zaakceptowania. Była nikim dla kogoś, kto był dla niej wszystkim. To taki strasznie głupi paradoks. Czuła się jak idiotka. Jak taka głupia naiwna idiotka, która wciąż łudzi się, że będzie lepiej, ale w głębi duszy wie, że nie będzie. 
Była już nie daleko. Wystarczyło, że przejdzie przez ulicę i będzie u celu. Ale niestety... zobaczyła go. Z inną dziewczyną. Kolejną, którą i tak potem wymieni na jakąś lepszą. Wpatrywała się w niego. Ich spojrzenia się spotkały. Dziewczyna weszła na jezdnię. Wystarczyła chwila nie uwagi, by doszło do tragedii. Potrącił ją samochód. Nie przeżyła tego. Czy miała dla kogo walczyć o przeżycie? Owszem. Miała rodzinę, przyjaciół. A on? On nie zdążył jej powiedzieć tego jak bardzo mu na niej zależało. Chciał, żeby była szczęśliwa, ale uważał, że nie jest dla niej odpowiednim chłopakiem. Tylko, że to z nim ona była najbardziej szczęśliwa. To on wywoływał uśmiech na jej twarzy. Bez niego jej życie nie miało sensu. Kochała go. Ale nie wiedziała, jak bardzo on kochał ją. Najgorsze było to, że już się o tym nie dowie. Nie dowie się, że tak na prawdę miała dla kogo żyć.

Przyszedł na jej pogrzeb. W ręku trzymał kwiaty. Stał z boku, czuł, że nie powinien tam przychodzić. Jednak chciał zobaczyć ją po raz ostatni. Zbyt wielu rzeczy nie zdążył jej powiedzieć. Bolało go to. Czuł, że to z jego winy dziewczyna wpadła wtedy pod samochód. Czy miał rację? Może po części tak, ale nie do końca. Nie powinien się obwiniać, bo to nie miało sensu. Tym nie zwróci jej życia. Ale postanowił sobie, że będzie odwiedzał ją codziennie. Ale czy dotrzymał słowa? Oczywiście, że nie. W końcu o tym zapomniał, ale nie definitywnie. Przychodził, gdy miał jakiś problem, gdy chciał powiedzieć jej o czymś ważnym. Tak jakby była z nim cały czas i nigdy, ale to przenigdy go nie opuszczała. 
-Wiesz co, Cami?- Powiedział spoglądając na niebo.- W życiu piękne są tylko chwile. A najpiękniejsze chwile w moim życiu to te, które przeżyliśmy razem.

piątek, 19 września 2014

One Shot Diecesca ,,To smutne, kiedy osoby, które dają Ci najlepsze wspomnienia, stają się jednym z nich"



,,Każdy z nas tego przecież chce,
zatrzymać się by być szczęśliwym,
mija czas, przemija dzień,
ja tego chcę - żyć nie na niby"
~Kaen ft. Cheeba, WdoWa - Zbyt wiele~


   Nastoletnia Włoszka zdawała właśnie egzamin ze śpiewu. Nie potrafiła wyrazić swoich uczuć w piosence, co obniżało jej punkty. Po skończeniu prowadzący dał jej kilka papierów; t.j zgłoszenie. Wyszła z sali. Czytała, co dostała. Szła przed siebie nie patrząc gdzie idzie. Nagle jej kartki wypadły z rąk i doszła do tego, że wpadła na chłopaka, którego skądś znała. Prawdopodobnie z widzenia.
   - Wszystko w porządku? - Zapytał podnosząc dokumenty i tym podobne rzeczy. Dziewczyna się schyliła i zrobiła to samo. Ich dłonie przypadkowo się złączyły. Poczuła dreszcze, on to samo. To było cudowne uczucie.
   - Jasne, w końcu to tylko jakieś kartki - Powiedziała patrząc mu w oczy. Chwila ta trwałaby pewnie dłużej, gdyby nie to, że jedna z nauczycielek zwróciła tej dwójce uwagę. Wstali - To... co tu robisz? - Spytała zmieniając temat o upadku.
   - Żyję - Zaśmiał się - Przyszedłem na egzaminy. Podobnież to najlepsza szkoła muzyczna w okolicy. - Stwierdził i wpatrzył się w dziewczynę. Miała piękne, głębokie oczy, duże, wyraźne usta i lekko zarumione policzki.
   - Coś w tym jest - Poparła chłopaka - Francesca jestem - Przedstawiła się i podała chłopakowi rękę.
   - Francesca... hmm to takie piękne imię - uśmiechnął się - Diego - Podał swoje imię - Miła się wydajesz. Wyskoczymy gdzieś razem? - Za proponował.
   - No nie wiem, dopiero co się poznaliśmy - Zauważyła i przewróciła oczami.
   - Proszę. Zabiorę cię na piknik pod gwiazdami co Ty na to? - Zdanie chłopaka urzekło dziewczynę. Był to w końcu świetny pomysł, a na dodatek romantyczny.
   - No dobrze - Wreszcie się zgodziła - To o której, gdzie i kiedy? - Zapytała zgrabnie.
   - Jutro? - Włoszka pokiwała głową - Pasuje o dziewiętnastej? - Chciał zobaczyć, jak zareaguje nastolatka.
   - Pewnie - Powiedziała - Gdzie? Wiesz nad rzeką tam na kopisowej jest świetnie - Stwierdziła - Wiesz gdzie to? Pasuje?
   - Oczywiście. Zgodzę się z wszystkim, co powiesz.


,,Podnosimy się, upadamy,Gubimy i znów szukamy.
Odchodzimy wciąż, powracamy, 
Po drodze tam, gdzie zmierzamy..."
~Mrozu ft. Sound'n'Grace - Nic do stracenia~


   Szykował się na spotkanie. Była już osiemnasta, a on nie miał żadnych przyzwoitych ubrań. Wyciągnął koszulę z szafy brata i ją włożył. Poprawił włosy i wyszedł z domu. Po drodze spotkał stoisko z bukietami kwiatów i stanął przy nim. Wybrał tuzin tulipanów i ruszył przed siebie. Dzieliło go zaledwie sto metrów, a już czuł, jakby był na miejscu. Niezwykle się stresował. Można było powiedzieć, że zakochał się od pierwszego wejrzenia. Całą noc i poprzedni dzień o niej myślał. Skomponował nawet o niej piosenkę, lecz nie miał jeszcze odwagi jej ją pokazać. Zobaczył, jak siedzi na ławce. Podszedł do dziewczyny od tyłu i zasłonił jej oczy. Usłyszał, jak zaczyna się śmiać.
   - Diego? - Usłyszał delikatne zgadnięcie. Jej cera była wyjątkowa gładka. Dotykając ją czuł, jak ją kocha. Wiedział, że się w niej zakochuje.
   - Skąd wiedziałaś? - Spytał ironicznie. Podał jej rękę na znak wstania. - Idziemy? - Zapytał. Nastolatka wstała. Skierowali się na wschód. Dojście do miejsca zajęło im piętnaście minut. W tym czasie zdążyli o sobie dużo się dowiedzieć. Mają wspólną pasję, identyczny gust. Kiedy już doszli Hiszpan rozłożył koc i usiadł na nim. To samo zrobiła dziewczyna. Zaczęli się rozpakowywać.
   - Mąka? - Zapytała dziwnie dziewczyna.
   - To moja mama - Powiedział.
   - To twoja mama wie, że masz randkę? - spytała
   - Nie, powiedziałem jej że idę na zlot kucharzy - Oznajmił.
   - Patrz, a masz tu jeszcze... - nastolatka zaczęła grzebać w koszyku - Mleko. Mleko? - Zdziwiła się Włoszka. Spojrzała dziwnie na chłopaka i uśmiechnęła się sztucznie. Chciała zachować miłą atmosferę.
   - Lepiej już tu nie grzeb - Poradził wyjmując potrzebne rzeczy.
   Dwójka długo rozmawiała przez jakieś dwie godziny. Czas mijał im bardzo szybko. Minuty leciały jak sekundy, a godziny jak minuty. Byli pod wrażeniem swojej znajomości, mieli wrażenie, że znają się od dziecka. To było niesamowite uczucie.


,,Nic o mnie nie wiesz
Bo tylko patrzysz na mnie z boku
Nie mam wyboru, idę swoją drogą 
W bezustannym amoku"
~Najlepszy przekaz w mieście ft.Ola Manelska~


   - Patrz, a tam jest gwiazda. Tak piękna, jak Ty - Myślał, że mówi to w myślach.
   - Słucham? - Zapytała. Była pod wrażeniem, czuła, jak zakochuje się w Hiszpanie. Nie chciała tego, wiedziała, że miłość boli.
   - To ja... nie myślałem? - Zdziwił się i zaczerwienił - To prawda jesteś piękna - Powiedział pewnie. Ich więź była wyjątkowa.
   - Nie myślałeś - Uśmiechnęła się - Miło, jak tak mówisz, Diego. Ale nie rób tego więcej, nie lubię jak ktoś o mnie rozmawia, czuje się w centrum uwagi. Za to możemy porozmawiać o tobie - Stwierdziła - Opowiesz mi coś o sobie? - Poprosiła.
   - No... Dobrze - Za namową koleżanki się zgodził - Śpiewam od dziewięciu lat. Chodziłem do różnych szkół muzycznych, ale na krótko, bo stwierdzili że nie jestem na ich poziomie i muszę iść do szkoły z większym wykształceniem. Podobno miałem tyle talentu - oznajmił.
   - Więc mi coś zaśpiewasz - Patrzyła w jego piękne oczy. 
   - Mam gitarę - Powiedział i wziął ją w rękę - Okej. To co by zaśpiewać hmm... O wiem: Y es que yo soy así, Mi vida es alocada, Sin red y voy a mil, Mi ley es doble o nada... - Skończył śpiewać.
   - Ale genialnie! To niesamowite - Pochwaliła go.
   - Dziękuje - Powiedział - Ja coś zaśpiewałem, więc teraz Ty! Proszę.
   - No okej... Tą piosenkę napisałam sama: Todo es posible, Busco en mi destino, Un sueño mágico,
Porque yo aprendí a decir adiós... - Skończyła.
   - Jaka piękna piosenka. Niesamowity głos! To się łączy. Jesteś ogromnie fenomenalna. Na nic innego nie wpadnę, po prostu tak mi się podobasz... - Przypadkowo powiedział coś, czego nie chciał.
   - Co? Ale ja nie rozumiem. Też mi się podobasz, ale wiesz... Dopiero się poznaliśmy - Zauważyła.
   - Daj mi szansę.. - Poprosił. Zaczęli się do siebie zbliżać. W końcu ich usta połączyły się w pocałunku.

,,Wstaje znowu rano myśląc czy mnie dziś zaskoczysz
Myślę wciąż o Tobie chcę patrzeć w Twoje oczy
Dam wszystko co mam za jedno spojrzenie
Niech raz po mojej stronie stanie przeznaczenie"
~Aksa - Kocham Cię~


   Wstała. Wiedziała, że wszystko, co dobre się kończy. Znowu była zapłakana. Znów jej się śnił. Jak wisiał na tym durnym, szarym sznurku. Jak był cały siny. Obiecała sobie, że już się nie zakocha. Co się stało? Zaraz wam opowiem...
   Chciał zrobić jej niespodziankę. Wszedł do jej domu bez pukania i pobiegł na górę do jej pokoju. Nie pukając otworzył drzwi. W rękach trzymał kwiaty. Spojrzał i zobaczył, jak nastolatka leży w łóżku z jakimś chłopakiem. Do połowy naga...
   - Diego, to nie tak - To ostatnie słowa, jakie usłyszał od dziewczyny. Wybiegł z jej domu. Pobiegł przed siebie. Znalazł się w lesie. Jedna z gałęzi była na jakiś dwóch metrach wysokości. Przywiązał do niej sznurek... Powiesił się.
   Pobiegła za nim. Zobaczyła, jak wisi. Zaczęła płakać. Zadzwoniła na policję i pogotowie ratunkowe. Okazało się, że chłopaka już się nie uratuje. Już był nieżywy. 
   Żałowała tego, co zrobiła. Sięgnęła po album. Zaczęła go oglądać. Na każdym zdjęciu był on. Po przewijaniu widziała jego twarz. Jego uśmiech. To już nie wróci. Wiedziała. Nie chciała bez niego żyć. Do śmierci nie doszła do siebie po tym masakrycznym wydarzeniu...


,,W poszukiwaniu szczęścia, 
przemierzamy cały świat. Przemierzamy wszechświat,
Dobijamy do bram i tam oczekujemy wejścia"
~K2 ft. Buka - 1 moment~






*********************
Wstawiłam tego os na moim blogu o Diecesce.
Ehh jak ja zaniedbałam moje terminy xD
Podobało się to zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam! 
Naczi XD

czwartek, 4 września 2014

Leonara ,,I tak będę z tobą"

Drobna brunetka weszła na krzesło, aby móc dosięgnąć do albumu ze zdjęciami. Udało się. Dziewczyna usiadła na podłodze i zaczęła przeglądać stare fotografie. León. Był praktycznie na każdym zdjęciu. No tak, zostały jej po nim tylko zdjęcia. On wolał Violettę. Lara o tym wiedziała, wiedziała, że nie dorasta Violetcie do pięt. Jednak było jej z tego powodu przykro. Niestety nie mogła zmienić jego decyzji w żaden sposób. Odłożyła album i poszła do swojego pokoju. Położyła się na łóżku, przykryła kocem i myślała o nim. Wyobrażała sobie jakby to było, gdyby spotykała się z nastolatkiem tak idealnym jak on. Wydawało jej się, że León był jedyną osobą, która była jej potrzebna do szczęścia. Nagle usłyszała, że ktoś do niej dzwoni. To był Andres. Nastolatka sięgnęła po swoją komórkę i odebrała połączenie.
-Halo?- Przyłożyła telefon do ucha.
-Cześć, Lara. Chciałem zapytać czy będziesz towarzyszyć nam na dzisiejszej imprezie?- Zapytał.
-A kto na niej będzie? Spytała po krótkiej chwili wahania.
-Oprócz mnie Naty, Camila, Maxi, Fran, Marco oraz León i Violetta.- Odparł.
-Eee.. No nie wiem. Chyba wolałabym zostać w domu.- Wymamrotała z niezadowoleniem.
-No ej! Cały czas siedzisz w domu, może wyjdziesz w końcu do ludzi i trochę się rozerwiesz!- Nalegał.
-O matko, no dobrze!- Poddała się.
- A więc widzimy się o ósmej tam gdzie zawsze.-Powiedział i się rozłączył.
-Brunetka westchnęła. Sama nie wiedziała w co się pakuje. Nie chciała patrzeć jak Violetta przykleja się do Leóna. Postanowiła jednak, że pójdzie tam, aby pokazać na co ją stać. Spojrzała na zegarek, miała godzinę na przygotowanie się. Wzięła prysznic, wyprostowała włosy, zrobiła mocny makijaż, po czym ubrała króciutką sukienkę i czarne szpilki. Wyszła z domu w pośpiechu. Zamknęła drzwi na klucz i stanęła przed domem.
-Och León.. i tak z tobą będę!- Powiedziała sama do siebie.
Uśmiechnęła się, po czym pewnym krokiem poszła w stronę klubu, w którym wszyscy mieli się spotkać.

~,~

Kiedy już była na miejscu okazało się, że przyszła jako ostatnia. Andres i Naty pili drinki, Marco i Francesca wirowali na parkiecie razem z Camilą i Maxim, a Violetta i León siedzieli przy stoliku całując się. 
 -Ekhem...- Szturchnęła Leóna w ramię, żeby odkleił się od Violetty.
-O, cześć Lara.- Powiedział z uśmiechem, gdy Violetta zeszła z jego kolan.
Szatynka była już pijana i zachowywała się gorzej niż zazwyczaj.
-León, trzeba ją już zabrać do domu.-Powiedział Andres widząc, że dziewczyna zaczepia jakichś ludzi przy barze.
-Tak, myślę, że już na nią pora.- Odparł Verdas zażenowany zachowaniem Violetty.
-My z Maxim możemy ją zabrać, bo już będziemy się zbierać.- Powiedziała Cami.
-Bardzo dobrze.- Odparła Francesca, która też wtrąciła się do rozmowy.
Camila i Maxi wyprowadzili pijaną Violettę z klubu, a Lara poszłam do łazienki. Rozmazał jej się tusz do rzęs i musiała coś z tym zrobić. Szybko się ogarnęła, po czym przeczesała włosy grzebieniem i wyszłam.
-Pięknie dziś wyglądasz.- Usłyszała głos Leóna. Zdziwiła się.
-Nie pomyliłeś mnie przypadkiem z Violettą?- Zapytała ze złością.
-Ależ skąd, Violetta nie jest tak śliczna jak ty.- Odparł, a ona się zarumieniła.
-Więc dlaczego z nią jesteś?- Zapyta nie rozumiejąc chłopaka.
-Nie jesteśmy razem, może to tak wygląda, ale nie jesteśmy.- Odrzekł.
-Czyżby? Udowodnij mi to!- Powiedziała pewna, że León nie będzie wiedział jak. Myliła się.
León ją pocałował. Trwało to może trzy minuty, ale dla nich to była wieczność. Oboje nie chcieli się od siebie odrywać. Po zakończonym pocałunku dziewczyna uśmiechnęła się.
-Teraz mi wierzysz?- Zapytał nastolatek stojąc bardzo blisko niej.
-Tak, raczej tak.- Odparła i lekko musnęła jego usta.
León złapał ją za rękę i poszli na parkiet. Od tej pory byli razem. Tak bardzo szczęśliwi, że mają siebie.

~,~

Ojeju, co ja tu robię? :o Tyle utalentowanych osób i nagle bum! Ja. ;o No cóż według Carrots nadaję się, ale wy sami to oceńcie. A więc do następnego, Pati. :*

środa, 3 września 2014

One Shot Caxi "Zawsze będę przy Tobie" by Carrots



Co dzieje się gdy tracisz sens życia? Co czujesz gdy pozostajesz na świecie zupełnie sam? Bez miłości, która jako jedyna trzymała Cię na duchu.
Odpowiedź jest prosta nie chcesz takiego życia a jeżeli takie ono jest pragniesz śmierci...

Usiadła na zimnych kafelkach, poczuła gęsią skórkę. Ogarnął ją chłód.
-To dzisiaj, disiaj skończę z tym wszystkim.-powiedziała do siebie, jakby sama nie wierzyła w to co mówi. Nie chciała tego robić? Nie, ona pragneła tego najbardziej na świecie. To dlaczego tego nie zrobiła? Może brakowało jej odwagi do takiego kroku, a może coś w Niej nie pozwalało jej tego zrobić. Co? Przyłożyła ostre narzędzie do ręki zamierzała sobie przeciąć żyły. I umrzeć? Tak, właśnie to był jej cel. Jedyny cel od śmierci ukachanego. Teraz nie miał już kto ją powstrzymać, ani Ludmiła nie przybiegnie tak jak wtedy gdy próbowała połknąć tabletki nasenne. Ani Franczeska, która trzy dni temu wyrwała jej żyletkę z rąk, patrząc na Nią pełnym współczucia wzrokiem. Nawet Leon i Violetta u których mieszkała nie uchronią jej od śmierci, od wyroku, który sama na siebie wydała. Właściwie jej przyjaciele nie wiedzieli już co robić, Camila tyle racy chciała się zabić, że po 10 stracili już rachubę. Wszyscy chcieli jej pomóc. A ją to jeszcze bardziej dołowało. Myślała, że ich zawodzi. Nawet nie wie jak bardzo się myliła.
Zdenerwowała się widząc, że mineło kolejne pięć minut a ona siedziała w łazience na ziemi i trzymała żyletkę przy ręce.
Zdecydowała się i... zrobiła to już pierwsza rana okazała się głeboka. Z nacięcia zaczęła wypływać krew. Dziewczyna chciała dalej się okaleczać nagle jednak usłyszała coś.
-Nie rób tego. Cami proszę.-obraz stawał się coraz wyraźniejszy.
Maxi! To był Maxi! Szybko zacięła się drugi raz. Niczego bardziej nie pragneła jak go zobaczyć, przytulić i pocałować.
-Cami.-znalazła sie w białym, pustym miejscu wokoło nic nie było tylko on Maxi Ponte stał nad nią z zmartwioną miną.
-Maxi-powiedziała uradowana i rzuciła mu się na szyje. Tak bardzo pragneła tego spotkania. Chłopak odwzajemnił uścisk.
-Dlaczego to zrobiłaś?-zapytał patrząc na Nią wnikliwie.
-Nie rozumiesz? Kocham Cię nie chce już ży bez Ciebie.
Maxi zaczerpnął powietrza.
-Cami, jeżeli popełniasz samobójstwo trafiasz do piekła. Same cierpienie, sam płacz. Trafisz tam-wskazał na ktwisto czerwone drzwi. Przed, którymi znaleźli się w oka mgnieniu.- nie chcesz tam być.
-Nic nie jest gorsze od życia bez Ciebie wyznała, patrząc przed siebie.
Poczuł jak w jego serce wbijają się gwoździe.
-Ja jestem w niebie.-szepnął.
Dziewczyna myślała, że do jej oczu napłnom łzy, przecież zrobiła to dla spotkania z ukochanym.
-Nie, płacz. Samobójcy nie płaczą, płacz przynosi ukojenie a jeżeli nie płaczesz cierpisz dalej, nie możesz z sibie tego wyrzucić.
-Umarłam?-zapytała.
-A chcesz tego?
Nie usłyszał odpowiedzi. Z oczu dziewczyny popłyneły łzy.
Samobójcy nie płaczą. Ale Camila była inna. Jej cierpienie było zbyt wielkie zresztą przeżyła je także na ziemi.
-Chodź-złapał ją za ręke, a ona mocno sie do niego przytuliła. Tak bardzo mu jej brakowało.
Znaleźli się w domku, małym zirlonym domku, weszli do Niego, wszystko to wyglądało jakby  na ziemi. Tak! To ich domek na działce.
-To moje niebo-wyznał.-Codziennie patrze na Ciebie z nieba widze jak Ci ciężko, ale musisz to przetrwać, zawsze jestem obok Ciebie. Nigdy! Nigdy nie pozwolę, aby coś Ci się stało.
Rodowłosa chciała się odedzwać. Ale chłopak jej przeszkodził.
-Tak. Żyjesz, jeszcze nie umarłaś. Chciałem Ci tylko to pokazać.
-Maxi?
-Tak?
-Kocham Cię-rzekła całując go namiętnie w usta. Gdy otworzyli oczy znaleźli się nad salą szpitalną, leżała tam Camila tak to ona.
-Musisz wracać. Czekają na Ciebie-uśmiechnął się.-Pamiętaj ja zawsze będę obok Ciebie.-uśmiechneła się.
-Będę na Ciebie czekać w dolnym, lewym rogu nieba.-odrzekł na pożegnanie.
A ona zniknęła, kilka minut później Camila otworzyła oczy i wróciła do ziemskiego życia. Nie była już jednak tą Camilą co wtedy, była inna, zupełnie inna.


    Ehhh, piszę coraz gorzej. Masakra xD. Taki krótki OS. No, beznadzieny ciutkę, ale trudno. Hej! Pati do nas dołączyła! Jutro jej cudo o Leonarze *-*
Czekajcie na nie, a moje gónwo zostawcie.
Papatki :*

poniedziałek, 1 września 2014

Lety ,,To uczucie nie mija-jeśli jest prawdziwe''

~Słowo jest tylko słowem, dopóki nie myślisz tak jak mówisz. A miłość nie jest miłością dopóki ją kogoś nie obdarzysz. Wszyscy mamy dar, tak, coś, co możemy komuś dać, By coś zmienić. Prześlij to dalej. Dalej i dalej. Jedna dłoń może wyleczyć inną. Weź w tym udział, okaż serce. Już jedna iskra wznieca ogień. Dzięki jednej małej akcji. Cały łańcuch nigdy się nie zatrzyma. Dodaj nam siły. Zaświeć światło i prześlij to dalej
Uśmiechnij się, a świat uśmiechnie się z tobą. Ta mała oznaka miłości zamiast do jednej, trafi do dwóch osób. Jeśli skorzystamy z szans na zmienianie faktów. Wyobraź sobie co możemy zrobić, jeśli uda nam się.... We wszystkich naszych decyzjach jest moc. Więc zaczynam już teraz - nie ma chwili do stracenia.. Słowo jest tylko słowem, dopóki nie pomyślisz tego co mówisz. A miłość nie jest miłością.... Dopóki nią kogoś nie obdarzysz~*

***
Narrator:
Robiła to co kochała i była w tym niesamowita. Śpiewała o tym czego jej brakowało-miłość. Szukała jej wszędzie, ale niestety nie mogła znaleźć. Miała wszystko prócz jej. W jej głowie była tylko jedna myśl-zrobić wszystko, aby ją znaleźć. Jak na razie w jej sercu była jedna rzecz którą kochała-muzyka. Gdy schodziła ze sceny na jej twarzy nie było uśmiechu co w jej przypadku było dziwne.  Po chwili wpadła na chłopaka z gitarą w ręce. 
-Uważaj jak łazisz!-krzyknęła zdenerwowana.
-Przepraszam nie chciałem-powiedział cicho.
-Przepraszam nie wystarczy!-odpowiedziała wściekła nie wiadomo z jakiego powodu.
-To, że jesteś sławna nie znaczy, że możesz zachowywać się jak rozkapryszona księżniczka!! Wszyscy mamy takie same prawa, a ja nie chciałem na Ciebie wpaść!-odkrzyknął równie wściekły.
-Nie zachowuję się jak rozkapryszona księżniczka!!!
-Nie mam ochoty rozmawiać z kimś takim.....jak Ty-odpowiedział i wyszedł. Dziewczyna była zbulwersowana jego komentarzem. Od razu gdy go zobaczyła poczuła, że ten chłopak wniesie coś do jej życia, ale jeszcze nie wiedziała, że to będzie.......miłość. On myślał, że Natalia jest tylko rozkapryszoną gwiazdką-jedną z wielu, ale nie. Ona była inna-jedyna w swoim rodzaju. Leon był tylko synem choreografa. Nikt się nim nigdy nie przejmował. Jego rodzice dawali mu wszystko-oprócz miłości. Dziś musiał zastąpić basistę Natalii. Natalia-to imię kojarzyło mu się z piękną czerwoną różą. Róże są kujące tak samo jak jej serce. Jej serce kuje wszystkich dookoła. Ona się po prostu szukając miłości chowa się przed nią. Boi się jej. Oboje nie mają miłości. Czy dadzą ją sobie nawzajem?

Po koncercie:
***
Narrator:
Natalia znowu schodziła ze sceny-tym razem z uśmiechem. Nie mogła zapomnieć o zastępcy basisty z jej zespołu. Po raz kolejny niespodziewanie wpadła na przystojnego chłopaka. 
-Przepraszam-powiedziała z uśmiechem
-Wow. Księżniczka przeprosiła-zaśmiał się
-Nie jestem taka jak myślisz-odpowiedziała
-Udowodnisz mi to?
-Możemy się jutro spotkać. Pokażę Ci, że wcale nie jestem taka zła.
-Nie wierzę!? Zgadzasz się zostać sam na sam z kimś takim jak ja? Wow....normalnie szok..
-Nie przesadzaj-zaśmiała się-to gdzie? Kiedy i o której?
-Może dzisiaj za dwie godziny w tej pizzerii na przeciwko stadionu?
-Jak dla mnie fajnie-uśmiechnęła się promiennie. Po tej czynności chłopak zauważyć coś czego wcześnie nie widział-kolce nie były prawdziwe. Były sztuczne. Ten uśmiech roztopił wszystkie jego wątpliwości co do zła dziewczyny.

Po wyjściu z pizzerii:

***

Narrator:
Dziewczyna  zakochała się w Leonie mimo iż upłynęły dopiero cztery godziny od ich zapoznania się. Właśnie żegnała się z nim po pobycie w pizzerii. Chłopak odwrócił się by jej pomachać. Stał na środku ulicy. Nawet nie zauważył tira który jechał w jego kierunku. Po chwili zderzył się z nim. Zginął na miejscu. Natalia była zrozpaczona. Właśnie po raz pierwszy w życiu się zakochała i to wszystko dosłownie zniknęło. Już nigdy nie poszukiwała miłości ponieważ ją znalazła-i zgubiła. To uczucie nigdy nie przeminęło. Pojawiło się i zostało z nią aż do teraz. Co ona teraz robi? Nie śpiewa ani nie tańczy. Opisuje historię tej miłości. Choć była krótka nie skończyła się.
******************************************************************************************************************************************************************
Dość długo pisałam ten  OS. Zaczęłam w lipcu :p z początku miał być o Diety, ale zmieniłam zdanie i połączyłam Leona z Naty no i wyszło mi takie gówienko. Następny będzie w poniedziałek. Życzcie mi powodzenia w napisaniu go :*

środa, 13 sierpnia 2014

One Shot Fedemiła i Dienaty "Nie oceniaj książki po okładce "by Carrots


Ludmiła  szła właśnie korytarzem studia. Za nią kroczyła zgarbiona Naty.
-Naty?! Pamiętasz,  że jesteśmy dzisiaj umówieni?-zapytał Diego podchodząc do Hiszpanki i obejmując ją w pasie.
-Naty, dzisiaj nie może jest ze mną umówiona. Idziemy na zakupy.-skłamała blondynka.
-Ale umówione  byłyśmy na jutro Lu.
-Stać Cię na kogoś więcej niż mojego brata! 
-Ale ja kocham Diego.
-Dobrze więc idź. Znajdę sobie inną przyjaciółkę.
-Przyjdę po Ciebie jutro do szkoły.-powiedziała Naty nie zwracając uwagi na słowa przyjaciółki.
Ludmiła nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się widząc jak jej brat całuje Natalię. Gdy zorientowała się jednak  co robi. Szybko przybrała maskę obojętności i skierowała się do szafki.
 -Dlaczego się z nią jeszcze przyjaźnisz?-zapytał Diego trzymając swoją ukochaną za rękę.
-Z Lu?-kiwnął głową.
-Moja siostra jest okropna. Jak Ty z nią wytrzymujesz?
-To moja przyjaciółka od... od...-szukała daty.-od... zawsze.
-Ale widzę jak ona Cię traktuje. Nie możesz się dawać. Pokarz jej że potrafisz.
-Nie. Ja wiem, że gdzieś tam w środku jest ta stara dobra Ludmiła. Trzeba tylko do niej dotrzeć.
-Jak zamierzasz to zrobić?
-Nie wiem. Jeszcze nie wiem. Ale nie zostawię jej samej. Kocham ją.
Westchnął.
-Dobrze, nie rozmawiajmy o tym. Na jaki idziemy film?
-Może komedia romantyczna?
Diego skarcił ją spojrzeniem.
-Znowu?-zapytał  niezadowolony.-nie może być jakiś horror.
-Proszę-zaczęła-wspięła się na palce i pocałowała go czule w usta.
-No dobrze.
Uśmiechnął się i objął ją czułym gestem całując dziewczynę w głowę. Była dla niego wszystkim.
-Ludmi? Dlaczego taka jesteś?-zapytała Naty gdy szły do szkoły.
-Jaka? Co Ci się znowu odbiło? Jestem gwiazdą.
-Kiedyś taka nie byłaś. Pamiętasz jak byłyśmy małe? 
-Nigdy już tak nie będzie. Jestem supernową, a jeżeli Ci się coś nie podoba zawsze możesz iść do Diego, on Cię pocieszy.
   Ludmiła przyspieszyła kroku. Próbowała zgubić swoją przyjaciółkę jednak ta nie dawała za wygraną. Blondynka obejrzała się za siebie mając nadzieję, że nie zobaczy tam Natalii, ale brunetka była tuż za nią. Dziewczyna przyjrzała się uważnie szatynce nie zatrzymując się jednak. Po chwili poczuła, że na coś wpadła. Przekręciła głowę. Przed nią stał chłopak, który był trochę wyższy od niej. Dziewczyna miała ochotę nawrzeszczeć na chłopaka z wysoko postawioną grzywką, ale coś ją powstrzymało.
   Spojrzała w jego oczy. Jego oczy miały brązową barwę. Tak bardzo przypominał jej przyjaciela przez którego tak bardzo się zmieniła. Przyjaciel z lat dziecięcych zostawił ją samą w najgorszym  okresie jej życia. Nie miała wtedy nikogo oprócz jego i swojego brata. Jako dziecko nikt się nią nie interesował. Wszyscy mieli na ustach tylko jej brata. Za jego osiągnięcia sportowe, muzyczne i naukowe. Ona zawsze była ta najmniej ważna.
   Dlatego gdy podrosła stała się zimna dla świata. W środku nadal była tą samą małą dziewczynką, która potrzebowała jedynie uwagi i miłości. Jednak dla innych była inna. Traktowała wszystkich tak samo jak ona była traktowana w dzieciństwie. Traktowała ich jak służących, nic nie wartych ludzi.
-Przepraszam-przemówił chłopak.
Nic nie powiedziała. Próbowała go wyminąć, wtedy złapał ją za rękę.
Zaiskrzyło. Poczuła jak przechodzi przez nią dreszcz.
-Dasz się zaprosić na kawę?-zapytał
Chciała odmówić, zaprzeczyć, ale wtedy zobaczyła Naty zmierzającą w jej stronę.
-Dobrze chodźmy.-przemówiła w końcu i poszli.
Naty widząc odchodzącą Lu z tym chłopakiem postanowiła zrezygnować. Skierowała się do studia.
-Jak się nazywasz?-zapytał chłopak
-Ludmiła-odpowiedziała cicho blondynka
-Jestem Federico. -przedstawił się-Dlaczego tak mało mówisz?
Wzruszyła ramionami nie patrząc na niego.
Weszli do kednej z kawiarni.
-Jesteś bardzo nieśmiała, chciałbym poznać Cię bliżej szepnął i spojrzał jej w oczy.
Usiedli do stolika. Rozmawiali długo. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że za chwilę ma zajęcia.
-Przepraszam, muszę iść na zajęcia do studia.
-Chodzisz do studia?-kiwneła głową.-Będę tam chodzić od poniedziałku.
Wszystko runeło jeżeli Fede dowie się o niej prawdy. Jaka jest w studio odejdzie. Nie mogła na to pozwolić. Nie mogła
-Coś sie stało?-zapytał chłopak wstając z miejsca.
-Nie nic. Tylko w studio jestem inna nikt, mnie tak na prawdę nie zna.-złapał jem podbródek.
-W takim razie daj się poznać-pocałował ją.
Już wiedziała chce się zmienić. Musi się zmienić.

                                                                   ~2 miesiące później~
-Lu! Kochanie. Pamiętasz, że dzisiaj mamy podwójną randkę?
-Tak Fede, umówiłam się z Naty, żeby się przygotować.-Fede uśmiechnął się delikatnie, pocałował dziewczyne w policzek i odszedł na lekcje.
Natalia jakby z nikąd pojawiła się za nią.
Ludmiła się obróciła.
-Naty! Nie strasz mnie!-krzykneła na jej widok.
-Nie poznaje Cię Lu. Przez Federico stałaś się zupełnie inna.
-Myślałam że Cię to ucieszy.-odparła.
-Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa. Odzyskałam przyjaciółkę.-Naty przytuliła się do niej, a ta odwzajemniła gest.
-Idziemy na lekcje?
-Jasne!
Dziewczyny weszły do klasy i usiadły obok swoich partnerów.
Angie weszła do klasy wraz z dyrektorem studia. Obwieścili, że na koniec roku zostanie wystawione przedstawienie.
-Główną rolę zagra Ludmiła Ferro. Ustaliliśmy Ludmiło, że to Ci sié należy ostatnio na prawdę widzimy zmianę. Zgodzisz się?
Zszokowana blondynka pokiwała głową. Jej chłopak ją przytulił.
-Główną rolę męską zagra Leon Verdas.
Violetta stojąca z boku klasy cała poczerwieniała ze złości. Była wściekła.
Ludmiła zabrała jej główną rolę i do tego zagra z jej chłopakiem.
Rozległ dzwonek.
Uczniowie opuścili klasę.
-Popamiętasz mnie jeszcze!-krzykneła Violetta-zobaczysz na co mnie stać.
             Następnego dnia wszyscy zebrali się w sali, Violetta obwieściła wszystkim, że zaginął jej pamiętnik, chwilę później na korytarzu pojawiły się jej ośmieszające zdjęcia.
Ludmiła z swoją paczką poszła do szafek.
-Niezłe świństwo ktoś wyrządził Violetcie co?-zapytała  Naty.
-Należało jej się-stwierdził Diego całując Naty w policzek.
-Dobra chodźmy na lekcje. Teraz czeka nas kazanie, jaka to Violetta jest biedna i pokrzywdzona.-stwierdziła Ludmiła i otworzy?a szafkę i wtedy wypadł z niej pamiętnik Violi. Federico schylił się po niego.
-Jak mogłaś?!-zapytał
W oczach blondynki pojawiły się łzy.
-Ale ja nic, ja nic nie zrobiłam.
-Nie wierzę Ci-odrzekł Diego.
Ludmiła uciekła. Nie mogła w to uwierzyć.  Nikt jej nie wierzył. Nikt.
Wbiegła do domu i połkneła wszystkie środki nasenne jakie tylko znalazła.
Zasneła, zasneła już na zawsze.
Nigdy się już nie obudzi. Nigdy.
         Grupka przyjaciół stała na cmentarzu. Żegnali swoją przyjaciółkę. Ludmiłe Ferro. Fedrico zaczął płakać. Nie wstydził się tego. Czuł się winny, powinien jej uwierzyć. Następnego dnia gdy Violetta dowiedziała się o śmierci Lu. Przyznała się, że sama to wymyśliła. Ludmile nikt nie uwierzyłm nikt.
Diego przytulił Natalię, czy to przetrwają? Tak, bo miłość, przetrwa wszystko.
Fede odszedł nienawidził się za to co zrobił. Czuł się winny, a czy był winny?
 Tak, był winny.



Przybyłam, oto ja. To jest beznadziejne. Oprócz części, którą pisała Justi, to okropne. 
Już chyba poprzednia praca, była lepsza. Ech nic mi nie wychodzi.
Dziękuje Ci Justynko jeszcze raz, za pomoc bez Ciebie nie dałabym rady.
Mamy Fedemiłe i Dienaty. 
Kto teraz? Jakieś specjalne życzenia?
Żegnam się z Wami i przepraszam, że daje Wam takie coś do czytania, jestem okropna.
Ale Was kocham.
Do następnego, tak?

środa, 6 sierpnia 2014

One Shot Leonara by Carrots "Przyjaciele na zawsze"



Lara siedziała na motorze i właśnie szykowała się do jazdy, gdy od tyłu zaszedł Ją od tyłu i połaskotał. Zaśmiała się i odwróciła do chłopaka.
-Leon, co się stało?-powiedziała widząc jego minę.
-Szkoda gadać. Pokłóciłem się z Violettą.
Lara westchneła nie rozumiała Violetty. Miała przy sobie takiego wspaniałego chłopaka jakim jest Leon i nie potrafiła tego docenić.
-O co się pokłóciliście?-zapytała.
-Nie ważne. Jedziemy?-zapytał wsiadjąc na motor.
-Dobra.-zgodziła się i ruszyli.


Mała dziewczynka wchodziła właśnie do szkoły, nie była taka jak inne dziewczynki w jej wieku, zamiast czarnej spódniczki i białej bluzki, miała kolorowe spodenki i  równie jaskrawo zieloną bluzeczkę. Prawda była taka, że nie odnajdywała się w tej szkole, był to jej pierwszy dzień w tym nowym miejscu.
Nagle podeszły do Niej jakieś dzieci, myślała, że chcą się zaprzyjaźnić. Myliła się.
-Siema nowa. Jak widzisz my tu żądzimy, jesteś najlepsi w całej szkole, a Ty jesteś zwykłą wieśniaczką.-jakiś chłopak ją popchnął, a ona upadła. I wtedy pierwszy raz go zobaczyła miał te piękne zielone oczy. Pomógł Jej się podnieść.
-Leon! Czemu jej pomagasz, musisz wybierać ja, albo ona!-Camila cicho się zaśmiała mieli przecież dopiero po 8 lat.
-Mam Was dość!-odparł chłopak i wraz z Larą usiedli do jednej z ławek.


-Pierwsza! Oj Leonku nie postarałeś się. Wygrałam! Wygrałam!-zeskoczyła z motoru.
-Miałaś farta.-oznajmnił Leon zniesmaczony tą sytuacją, że wygrała z Nim dziewczyna.
-Kochany, ja jestem zawodowcem, nie masz ze mną szans.
-Dobrze tak więc czy mój zawodowiec da się zaprosić na kawę?
-Oczywiście, jeżeli pan nalega.-uśmiechneli się do siebie i poszli w stronę kawiarni.
-Dobrze,a teraz opowiedz mi o co pokłóciłeś się z Violettą-zapytała.
Zdawała sobie sprawę, że Leon traktuje Ją jak przyjaciółkę i pogodziła się z tym.
Nie miała wpływu na uczucia Leona, prawda była taka, że bardzo by chciała, ale nie mogła. Kochała swojego przyjaciela tak, to prawda.
Ale przede wszystkim chciała dla Niego jak najlepiej. Chciała by był szczęśliwy.
Wiedziała, że ona nie zapewni mu tego szczęścia, bolało ją to. Bo największy ból to nie odwzajemniona miłość.

-Ej, nie płacz, będze dobrze.
-Ale tata mnie nie nawidzi.-stwierdziła.
-Wcale nie. Zależy mu na Tobie.
-Akurat! Uderzył mnie!-na nowo się rozpłakała.
Jedenastoletni chłopiec przytulił do siebie dziewczynkę.


-Violetta jest o Ciebie zazdrosna-stwierdził Leon.
Lara prawie wypluła na Niego kawę, którą miała w ustach.
Przełkneła napój i spojrzała zdziwiona na swojego przyjaciela.
-Dlaczego?-wydusiła.
-Bo poświęcam Ci za dużo czasu, bo chodzimy razem na obiady,bo się Tobą przyjaźnie
-Leon, ona Cię kocha.-na te słowa poczuła ukłucie w sercu.
-Nie wiem.  Może woli Diego?
-Jeżeli tak jest to na Ciebie nie zasługuje. Moim zdaniem powinniście się dogadać.
-To trudne.
-No wiesz miłość nie zawsze jest łatwa.
-To prawda.

    Biegła przez zaśnieżone ulice, byle tylko do domu Leona. Nie chciała widzieć nikogo prócz Jego. Zapukała do drzwi wycierając mokre policzki. 
-Lara.-powiedział otwierając drzwi. A ona rzuciła mu się w ramiona.
Weszli do środka.
-O Lara. Zadzwonię do Twoich rodziców i powiem, że zostaniesz na noc.-w drzwiach do salonu staneła mama chłopaka.
-Dziękuje mamo.

-Przejdziemy się?-zapytał odstawiając pustą filiżankę.
-Jasne-zgodziła się i wyszli z budynku.
Skierowali się w stronę parku. Szli w milczeniu, ale te milczenie im nie przeszkadzało. W swoim towarzystwie, mogli milczeć, mogli śpiewać, mogli płakać. Mogli robić wszystko. Nie, jednak nie wszystko.
-Popatrz.-wyrwała się nagle dziewczyna i podeszła do Ich wspólnego drzewa. Leon uśmiechnął się szeroko i również podszedł do dziewczyny.  Obydwoje w jnednym czasie dotkneli napisu na pniu drzewa.  "Leon i Lara przyjaciele na zawsze." 

-O! A to będzie nasze drzewo!-zaświatczył chłopak. Dziewczyna dziwnie na Niego popatrzyła.-Jak to nasze drzewo?-zapytała.-No normalnie.-Leon wyciągnął z kieszeni scyzorek i wyrył na Nim napis.Lara uśmiechneła się szeroko, a Leon  objął ją ramieniem.




Następnego dnia  Lara grzebała przy motorze, gdy usłyszała kroki. Leon-przemkneło jej przez myśl. Usiadła i czekała. Po niecałej minucie wszedł wściekły Leon.
-Widzę, że nie pogodziłeś się z Violettą-stwierdziła niezadowolona.
-Cały czas chodzi z Diego.
-Nie przejmuj się.
Westchnął i usiadł obok niej.
-Dobrze, że Ciebie mam.-stwierdził i oparł głowę na jej ramieniu.-Zawsze będziesz moją przyjaciółką, prawda?
-Zawsze, Leon. Nawet jeżeli kiedyś będę musiała odejść.
-Nie pozwolę Ci.
Popatrzyła na Niego.
-Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.-powiedziała i pocałowała go.
Chciała w tym pocałunku wyrazić wszystko co czuje.
Gdy skończyła uciekła. Miała dobrze opracowany plan. Doskonale wiedziała co robić i robiła to. Teraz pozostało jej już tylko jedno...



-Leoś, dlaczego jesteś taki smutny?-zapytała jego żona siadając obok niego.
-Dzisiaj mija pięć lat od odejścia Lary.
Kobieta westchneła.
-Tak pamiętam dokładnie pięć lat temu Lara przyszła do mnie i powiedziała, żebym przestała bawić siś w te podchody i doceniła to, że mnie kochasz.
Violetta przytuliła się do mężczyzny.
Leon miał przed swoją żoną jedną tajemnicę. Violetta nie wiedziała, że Lara go wtedy pocałowała. Nie wiedziała co poczuł i się już nigdy nie dowie.
Do rodziców podbiegł mały chłopczyk.
-Tato na opa!-krzyknął
Leon wziął  małego na ręce i zmierzwił mu włosy.
Lara poświęciła swoje szczęście dla Leona, bo go kochała. Darzyła go bezwarunkową miłością, silniejszą niż własne szczęście.


Leon i Lara przyjaciele na zawsze.


No i jestem. Tydzień temu nie dałam rady. Ale dzisiaj się dodałam, boże jakie ja miałam z ty problemy. Blogger mnie nie lubi xD
Co my tu mamy Leonarę. Patrycja mnie zastrzeli za zakończenie. Żono zabijesz mnie za Leonettę prawda? Tak wiem nie wyszło mi to u góry jest kompletnie beznadziejne xD. Nie umiem pisać tak wiem.
Macie jakieś specjalne życzenia na kolejną parę? Jaka kolwiek. Ja już nie wiem o kim dodawać. Dobra kończę już tą bezsensowną notkę.
Do następnego?

wtorek, 22 lipca 2014

One Shot Lemi by Carrots "Nadzieja zawsze umiera ostatnia"


    "Nadzieja zawsze umiera ostatnia." Nadzieja jest małą iskierką w ciemnym tunelu.
Nadzieja jest często jedynym co nam pozostaje, często tym co trzyma nas przy życiu.. Czym byłby człowiek bez nadziei? Nadzieja pozwala nam marzyć, dzięki nadziei możemy  realizować marzenia. Jednak zabijając marzenia ośracamy nadzieję. Pomyśl czym byłoby życie bez nadziei?

 15.IV.2010

-Ale wrócisz, prawda?-zapytała ocierejąc łzy spływające po policzkach.
-Obiecuję. Nie zostawie Cię samej. To moja ostatnia wojna potem będę już tylko Twój.-powiedział całując delikatnie jej dłoń.
Odszedł. Na zawsze.

10.VII.2004

-Wszystkiego Najlepszego z okazji szesnastych urodzin.-pocałował Ją w policzek i wręczył małe pudełeczko.
-Nie musiałeś. Dziękuje.-uśmiechneła się nieśmiało i otworzyła paczuszkę.
Wyciągneła z opakowania srebny wisiorek z serduszkiem.
-Leon-wypowiedziała jego imię z takim uczuciem-jest piękny ale... ja nie mam jak Ci się odwdzięczyć.
-Nie musisz. Wystarczy, że tutaj jesteś. Daj założe Ci.
Przejął naszyjnik w swoje ręce i odgarniając falę rudych włosów założył dziewczynie wisiorek.
-Jest śliczny-uśmiechneła się- dziękuję.
-Nie musisz dziękować mi tyle razy. Pięknie wyglądasz-stwierdził, przybliżając się do Camili.
Pocałował ją, znowu znaleźli się w swoim osobistym niebie , gdzie tylko Oni mieli dostęp.

08.III.2006.

-Musisz mi coś obiecać.-powiedział poważnie chłopak.
-Co?-spytała zaciekawiona dziewczyna.
-Dzisiaj jest wyjątkowy dzień, zostałem powołany do wojska muszę wyjechać.
-Co takiego?
Była zaskoczona, zrospaczona i rozżalona.
-Zostawiasz mnie?-zapytała, próbując się nie rozpłakać.
-Nie mam innego wyjścia. Chciałbym zostać przy tobie, ale nie mogę. Rozumiesz to prawda?-lekko kiwneła głową.-Dlatego chce Cię prosić żebyś obiecała mi, że będziesz na mnie czekać.
-Leon, będę zawsze o każdej porze dnia i nocy, będę na Ciebie czekać. Ale Ty musisz obiecać mi, że wrócisz.
-Nie mogę Ci tego obiecać-tych słów właśnie się bała najbardziej na świecie.
Z jej oczu popłyneły łzy.
-Nie płacz.
-Jak mam nie płakać skoro idziesz na śmierć?

19.XI.2007

To dziś od tak dawna znowu mogą się zobaczyć, będą razem znowu. Znowu się spotkają rzucą się sobie w ramiona i wyznają miłość tak bardzo na to czekali.

17.I.2008

-Leon!
-Co się stało kochanie?-kilka dni przed ich ślubem, Camila przybiegła do ukochanego z płaczem.
-Mój tata on, on... on nie żyje.-wyznała łkając po czym znowu zalała się łzami.
Przytulił Ją mocno do siebie jakby chcąc uchronić przed wszelkim złem panującym na tym świecie.

22.I. 2008

To dziś najpiękniejszy dzień tych dwojga ludzi. Camila przyjmnie nazwisko Verdas i będą żyli długo i szczęśliwie. Jak w bajce. 

15.IV.2010-znowu

-Poczekaj! Leon!
Odwrócił się, spojrzał na swoją zapłakaną żonę.
-Kocham Cię-powiedziała podbiegając do niego i rzucając mu się na szyję.
-Ja Ciebie też-wyznał całując ją. Ostatni raz.

21.IV.2010.

To dopiero tydzień bez Niego, a ona już tak bardzo tęskni. Leon jest dla niej jak słońce, jak woda, jak tlen bez niego nie potrafiła funkcjonować.
Postanowiła do Niego napisać list. Listy to jedyne co im pozostało.

Buenos Aires 21.IV.2010

"Tylko bądź  w każdy dzień i każdą noc."

Leon minął dopiero tydzień od kiedy się rozstaliśmy a ja już nie mogę wytrzymać.
Tęsknie za Tobą, za Twoim dotykiem, zapachem, głosem.
Brakuje mi Ciebie, nie wiem jak ja tyle bez Ciebie wytrzymam. 
Muszę Ci jeszcze coś wyznać. 
Gdy wyjeżdżałeś nie byłam pewna teraz to już potwierdzone. 
Jestem w ciąży. Będziesz ojcem. Czuję się okropnie, szczególnie, że Ciebie nie ma obok. Nie mam z kim porozmawiać.  
Tak bardzo chciałabym żebyś był teraz obok mnie, pocieszył mnie i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
Niestety obawiam się, że nie będzie.
Odpisz proszę. Kocham Cię.
Camila


Pakistan. VI.2010

"Człowiek ma dar kochania lecz także dar cierpienia"

Cami. Nawet nie wierz jak bardzo cieszę się , będziemy mieli dziecko.
Ja również  żałuje, że nie mogę być z Tobą, być z Wami.
Ale zobaczysz wszystko się ułoży, wrócę i już nigdy Cię nie zostawię, będziemy razem na zawsze. 
Zawsze!
Słonko, wytrzymaj proszę! Wrócę do Ciebie. 
Bardzo chce być przy porodzie. Proszę  nie zapomnij mnie.
Twój na zawsze Leon.

Buenos Aires 16. VIII.2010

"Miłość jest jak jad żmiji-leczy albo zabija."

Leon, moja tęsknota mnie zabija od środka, nie potrafię już funkcjonować bez Ciebie.
Nie potrafię jeść, pić, chodzić. Uświadomiłam sobie co zrobiła miłość ze mną.
Uzależniłam się od Ciebie. Jesteś mi potrzebny do życia. 
Nawet gdybym chciała nie potrafiłabym zapomnieć.
Twój list czytam miliony razy. Daje mi on świadomość, że jeszcze będziemy razem.
To dziewczynka. Jak ma mieć na imię?
Zawsze kochająca Cami.





08.X.2010

Nic, zero, pustka.
Jedynie płacz.



24.XI.2010

Nadal nie dostała odpowiedzi. Łudzi się, że może po prostu nie dostał listu.
Już zna datę porodu.



22.XII.2010

Na świat przyszła mała Alice.
Ojciec Leon Verdas.
Camila od tak dawna się uśmiechneła.
Benounos Aires 02.I.2011

Buenos Aires 02.I.2010

"Nadzieja zawsze umiera ostatnia"


Leon nie  dajesz znaku życia martwię się. 
Boję się, że  coś Ci się stało. Mamy piękną i zdrową córeczkę Alice.
Nie umiem zebrać myśli. 
Leon walcz, proszę! Wróć do Nas.  Będę na Ciebie czekać i nigdy, nigdy Cię nie zapomnę.
Pamiętam każdy moment spędzony z Tobą. 
Tak bardzo chciałabym Cię zobaczyć.
I wiesz co? Wierzę, że kiedyś wrócisz. 
Nadzieja zawsze umiera ostatnia.

23.VII. 2014-rzeczywistość.

Mamusiu?
-Tak kochanie?
-Czemu ja nie mam tatusia?
-Słoneczko!-Camila ukucneła przed dziewczynką-masz tatusia, jest tam!-wskazała na niebo pełne gwiazd-i cały czas na Ciebie patrzy. Któregoś dnia do nas wróci zobaczysz. Trzeba tylko mieć nadzieję.




O boże! Czy Wy to widzicie?! Taka masakra! 
Wiecie co? To dopiero mój drugi Shot na tym blogu Lols.
Może coś na temat OS? Więc tak napisany został jeszcze grubo przed wakacjami, po tym jak przeczytałam jakąś historyczną książkę. Chciałam pokazać w tym OS jak dużo trzeba poświęcić dla pokoju na świecie, ale pewnie mi nie wyszło, jak cały Part.
A właśnie muszę Wam jeszcze przekazać, że za tydzień może nie pojawić się OS (czy to jakaś nowość? -.-) bo mnie nie będzie od środy do niedzieli, chyba, że napiszę coś wcześniej a opublikuje na którymś z postojów albo na noclegu xD
Btw. Czyż ta Weronika nie jest genialna? Siedzi w tajemnicy pod kołdrą i przepisuje Shota z zeszytu. Gdyby mama się dowiedziała to by była haja. Za pół godziny druga a Weronika jeszcze nie śpi no co za naganne zachowanie. Wstyd i hańba mi na zawsze!
Napomne jeszcze o błędach, które za pewne popełniłam, zwalam na tableta, przy, którym nie nawidzę pisać xD

Dobra kończę ten durny temat. Bo zaczynam bredzić nie wiadomo co. xD
I tak Was kocham.
Carrots-największy nieogar i beztalencie jakie widział świat.


wtorek, 8 lipca 2014

Przepraszam!

Hej!!! Wiem, że powinnam dodać OS, ale... No właśnie zawsze musi być to ale! Jestem na siebie mega zła, bo się zgłosiłam do współpracy na tym blogu jak na razie wszystko zawalam. Albo jakiś wyjazd, albo popsuty komp, albo co najgorsze brak weny. Więc chyba odchodzę. Nie wiem jeszcze się trochę waham. Ale patrząc na opowiadania innych dziewczyn ja po prostu wymiękam. Co o tym sądzicie? Komentujcie co o tym sądzicie. Jak będzie dużo kom to mnie bardzo zmotywujecie i postaram się was nie zawieść. Jeżeli nie będzie za dużo komów to odchodzę. (Jakby coś nie szantażuję was, tylko proszę o wyrażenie swojej opinii)

piątek, 4 lipca 2014

One Shot Dieletta, Fedeletta "Na zawsze w moim sercu" / Nata Dominguez


,,Nie śpiesz się, nie ma po co.
Nie ma lepszych, nie ma gorszych.
Tylko miłość, miłość, miłość i tysiąc opcji,
aby być lepszym."

  Leżała i patrzyła w sufit. Już nic nie poprawiłoby jej humoru. Nie udało jej się powstrzymać łez. Zapłakała całą poduszkę. Nie chciało jej się żyć. Chciała o wszystkim zapomnieć. Urodzić się na nowo. Nie poznać go. Nie zakochać się. Nie chciała, żeby ją zranił. Niestety nie decydujemy o wszystkim. Płakała coraz bardziej, aż oczy zrobiły się całe czerwone i zaczęły ją szczypać. Zamknęła oczy. Zasnęła. Przyśnił jej się ten dzień.
   Violetta i Diego spotykali się ponad rok. Poznali się na weselu jej kuzyna. Od razu zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. On poprosił ją do tańca i zgodziła się. Pakiet ich porwał. Nie było dla nich poza nimi świata. Wpatrzeni w swoje oczy zapomnieli o wszystkim. O problemach i szczęściach, o czasie, który jest jak pieniądze. Właśnie na tym balu się pocałowali... Rozumieli się jak nikt inny. Jednak coś musiało się zepsuć. Pewnego dnia dostała anonimowego smsa "Przyjdź na ul. sosnową 344b". Zrobiła to więc. Zapukała do drzwi. Słyszała jakieś piski. Drzwi otworzył... Diego i jakaś dziewczyna. Była prawie naga, z resztą tak, jak on. Na dodatek ją obejmował. Mówił "To nie tak, jak myślisz". Dziewczyna wybiegła i pojechała do domu. Weszła na strych. Otworzyła okno. Chciała zeskoczyć. Jednak nie miała na tyle odwagi. Zeszła na dół. Położyła się na łóżku. Od tamtej pory dotąd, czyli trzy miesiące, nic nie je, nie pije. Robi to tylko z powodu upartej przyjaciółki, Francesci, która dba o nią jak o własną siostrę.
   - Powiem tylko tyle - zaczęła. Powiedziała coś po raz pierwszy od tygodnia. Siedziała z nią przyjaciółka - Że nie chce mi się żyć. - Oznajmiła i spojrzała na Włoszkę.
   - Violu. Nie mów tak. - Powiedziała i pogłaskała jej ramienia. Nastolatka leżała na łóżku, więc Francesca usiadła obok niej. Była zmartwiona całą tą sytuacją. Nie wiedziała, jak ważny jest dla niej Diego. Nie wiedziała, że był dla niej ważniejszy niż ona. - Zostawię Cię samą. - Oznajmiła schodząc z łóżka. Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
   Violetta postanowiła, że nie będzie zalewać się łzami. Zrobi coś, żeby Diego był zazdrosny. Do tego planu musiała jednak kogoś wykorzystać. Więc postanowiła wynająć swojego byłego chłopaka, Federico. Zadzwoniła do niego i powiedziała, że za to dostanie pieniądze, więc chłopak nie zwlekając wsiadł w samochód i pierwsze, co zrobił to ją odwiedził. Wparował do domu bez pukania zamykając za sobą drzwi i wchodząc na górę do pokoju nastolatki. Zapukał i usłyszał lekkie "proszę". Wszedł i usiadł. Wysłuchał całego planu dziewczyny. Postanowili nie marnować czasu i od razu zrealizować plan. Wsiedli do samochodu i pojechali do parku, w którym często przebywał Diego. Już go zobaczyli. Stanęli obok drzewa. Federico miał pocałować nastolatkę. Zbliżał się do niej i namiętnie ją pocałował. Były to zauważył i podszedł do tej dwójki.
   - Ej, stary odwal się od mojej dziewczyny! - krzyknął i popchnął Włocha. Zrobił zazdrosną minę i dotknął Violetty. 
   - Teraz to już moja dziewczyna! - Rzucił się nastolatek i uderzył Diego z pięści. Hiszpan się zaczerwienił i postanowił opuścić park. - Udało się? - spytał Federico.
   - Federico, ja... Ja coś przez ten pocałunek poczułam. On zamieszał mi w głowie. 
   - Co? Violetta, czujesz coś do Diego?
   - Tak. Ale do Ciebie teraz już też.
   - Ja do Ciebie też coś teraz poczułem. Obawiam się, że nasz plan trochę się pokrzyżował.

   Włoch zawiózł nastolatkę do domu, ta weszła do środka i pobiegła na górę. Zaczęła płakać. Nie chciała, żeby to tak się potoczyło. Nie wiedziała, że jak on ją pocałuje, co coś do niego poczuje. Nie pomyślała nad tym. Chusteczki poniewierały się po pokoju. Zapłakana dziewczyna postanowiła, że nie wybierze nikogo.
   Leżała i patrzyła w sufit. W myślach wybierała zalety i wady chłopaków, które miały jej pomóc o podjęciu decyzji. Do pokoju ktoś zapukał. Nastolatka nie powiedziała proszę, a drzwi się otworzyły, co oznaczało, że pukała Francesca.
   - Czego chcesz? - spytała Violetta poprawiając swoje włosy.
   - Chce zobaczyć, jak się czujesz - oznajmiła i usiadła obok dziewczyny. Dotknęła jej głowy. Była chłodna.
   - Możesz wyjść? - Na prośbę dziewczyny Włoszka wyszła z pokoju.

   To był trudny wybór. Tak trudny, że dziewczyna sięgnęła po nóż. Wbiła go sobie w brzuch. Zaczęła płakać. Całe życie przeleciało jej przed oczami. Nie wybrała nikogo. Oni tylko pozostaną. Jak twierdziła, Na zawsze w moim sercu. Nastolatka nie przeżyła. Miała tylko 16 lat, to chyba za mało, by opuszczać świat.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To nie tak miało być :P Ehh to moje guwienko...
Nie ważne nie wyszło, na początku miała być tylko Dieletta i happy end, ale
jak zaczęłam z Fedelettą to postanowiłam, że będzie sad end.
Z kim chcielibyście teraz OS??
Hmmm już nie mam pomysłów. Czekam na wasze opinie :)
Kocham!
Nata Dominguez <3

środa, 2 lipca 2014

One Shot Cago by Carrots; "Czerodziej"



 


      

         Usłyszała tylko trzask poczuła ból. A potem już nic. Straciła przytomność. Świadomość?
Obudziła się dopiero w szpitalu. Wszystko ją bolało. Otworzyła oczy. Znajdowała się w białej sali.
Po chwili zorientowała się, iż jest w szpitalu. Rozejrzała się w około nikogo nie było. Podniosła się na łokciach do pozycji siedzącej. Po chwili do sali wszedł lekarz. Uśmiechnął się widząc, że dziewczyna się już obudziła.
-Co sie stało?-zapytała zapchrypniętym głosem.
-Miałaś wypadek-rzekł powoli.
Pomału wszystko do Niej wracało.
-Gdzie są rodzice?-zapytała ze strachem.
Lekarz posmutniał, zmieszał się nieco.
-Camilo, Twoi rodzice, oni...-do oczu Camili powoli napłyneły piekące łzy.-...Oni nie przeżyli wypatku.. Na prawdę mi przykro-powiedział z żalem.
Dziewczyna opadła na łóżku i zaczęła głośno płakać w tej chwili, miała ochotę zabić tego, który spowodował śmierć jej najbliższych osób. Ciekawe czy na długo?

       -Za nie długo będziesz mogła stąd wyjść. Cieszysz się?-zapytała wesoło pielęgniarka. W jej życiu było seme szczęśce? Nie, na pewno tak nie było. Chciała Ją tylko pocieszyć.
-Z czego mam się cieszyć? Nawet nie mam do kogo wracać-odrzekła cicho.
Pielęgniarka zmieszała się i wyszła.
Całą tą sytuację oglądał pewien chłopak. Wszedł po cichu do sali i usiadł na brzegu jej łóżka.
-Będzie dobrze.-powiedział gładząc ją po plecach.
-Nic nie będzie dobrze-załkała i nie zwracając kto jest tajemniczym gościem rzuciła mu się na szyję.
On pogłaskał ją po włosach i cicho westchnął.

     Czekała cierpliwie na ławce. Z niepokojem wyglądała chłopaka, który w ostatnim czasie odmienił jej życie. Myślała, że po tym wszystkim, po tym jak Jej rodzina zgineła w wypatku, już nigdy się nie podniesie. Życie jest zagadką. Wraz z pojawieniem się Diego, jej życie nabrało kolorów.
Sprawił, że zaczełam żyć?
Nagle jej oczom ukazał się Diego, uśmiechneła się lekko i podniosła się z ławki. Chłopak podszedł do Niej i pocałował czule w policzek, wręczając różyczkę.
-Dzisiaj mija miesiąc od kiedy się poznaliśmy.-powiedział, z uśmiechem. Miesięc radości? Wątpie...
-Trzydzieści sześć dni od kiedy zgineli moi rodzice-stwierdziła, przypominając sobie sytuację, zaistaniałą ponad miesiąc temu.
Uniósł jej podbródek, tak by mogła na Niego spojrzeć.
-Oni są szczęśliwi. Opiekują się Tobą, są tam na górze.-Camila przytuliła się do chłopaka.
-Zaopiekuję się Tobą zobaczysz.-stwierdził-Wiem, że straciłaś wszystko. Pomogę Ci nie tylko duchowo ale także finansowo...
-Nie, nie Diego tyle dla mnie robisz. Nie mogę tego przyjąć.-powiedziała widząc jak chłopak wyciąga z kieszeni kopertę. Owszem ostatnio było jej bardzo trudno, nie miała pracy, nie wiedziała jak się utrzymać. Ale nie chciała obciążać chłopaka.
-Cami, proszę. Chcę Ci pomóc.-mówił błagalnym głosem i wcisnął dziewczynie kopertę do kieszeni bluzy. Chciał zapłacić za swoje błędy?
-Nigdy nie zapytałam Cię, czemu to robisz.-powiedziała wyciągając białą kopertę z kieszeni i trzymając ją w rękach.
-Na prawdę nie rozumiesz?-spytał, Camila pokręciła głową.-Podobasz mi się Cami. Chyba się zakochałem-wyznał łapiąc ją za ręcę.
Spojrzała na Niego a Jej oczy zabłyszczały. Zbliżył się do Niej i delikatnie pocałował. Było jej tak wspaniale. Raj na ziemi? Nie na długo.... Otsunął się od Niej i ułożył swoją rękę na jej policzku.
-Na pewno chcesz podjąć to ryzyko i być ze mną?-zapytała. Nie ma wyjścia.  Już zakochując się podejmujesz ryzyko samo w sobie. Nie da się odłączyć ryzyka. Ryzyko jest częścią miłości. Nie da się tego odłączyć.
-W miłości chodzi o to, że nie kochasz w drugiej osobie tylko zalet, ale także wad. Na tym właśnie polega miłość. Camila kocham Cię taką jaką jesteś, nie zamieniłbym Cię na nikogo. -mówił tak pięknie, tak magicznie. Niczym Czarodziej. Zaczarował Ją On czy może tylko miłość do Niego.
Rzuciła mu się na szyję. Przy Nim czuła się na prawdę szczęśliwa. Książe z bajki? Niestety jednak nie...
-Kocham Cię Camila, już zawsze, na zawsze! Zawsze? Nigdy nie mów zawsze, bo to "zawsze" może Cię kiedyś zaskoczyć.

           Zaśmiała się głośno.
-Jesteś niesamowity!-Czrodziej-pomyślała
-Daj spokój po prostu Cię kocham- złapał ja za rękę i pocałował w usta. Po chwili poczuł jak się uśmiecha.
Odgarnął jej włosy z twarzy i gestem kazał usiąść na ławce. Oparła głowę o jego ramię i przymkneła oczy.
-Muszę Ci coś powiedzieć-rzekła po chwili.
Pokiwał głową i popatrzył na Nią wyczekująco.
-Myślałam, że po śmierci moich rodziców już się nie pozbieram i wtedy pojawiłeś się Ty. Jesteś moim wybawcą. Czarodziejem, zamieniłeś cały mój smutek w radość. A ja muszę Ci podzieńkować. Dziękuję, jesteś wspaniały. Kocham Cię-mówiła patrząc mu prosto w oczy. On nie mógł uwierzyć w to co mówi Jego dziewczyna. Wciąż watpił, co jeżeli pozna całą prawdę? Czy można się zakochać w kimś kogo się nie zna?
-Cami, to nie ja. To miłość odmieniła Twoje rzycie.
-Tak ale to Ty jesteś moją miłością, Jesteś moim czarodziejem. Na jak długo? Nie na zawsze, zawsze trafia się bardzo żadko... i trwa na prawdę bardzo długo.


      Od kilku dni nie widziała się z Diego. Było to conajmniej dziwne. Zawsze dzwonił, przychodził. A od jakiegoś czasu nie mogła się z Nim skontaktować. Pojawił równie tajemniczo jak i zniknął?
Nagle dostała telefon z policji.
-Słucham?
-Znaleźliśmy sprawcę wypatku pani rodziców.
-Tak?-zlękła się nieco.-Kto to jest?
-Sprawcą wypatku jest Diego Hernandez...
Camili wypadł z rąk telefon, serce przyśpieszyło bicia, a w oczach stanęły łzy.

    
     Stała na cmentarzu z łazami w oczach. Patrzyła na nagrobek, na którym widniały dane Jej ukochanego. Diego popełnił samobójstwo, przed tem zgłosił się na policję i przyznał do winy...
Po kilku dniach po śmierci Diego Camila dowiedziała się, że zostawił Jej cały Swój dorobek. Dostała wszystko. Tylko nie to czego chciała. Tak na prawdę Camila nigdy już się podniosła, nie spotakała już na Swojej drodze Czarodzieja, który odmieniłby jej życie jak jak zrobił to Diego. Czekała na śmierć? Tak śmiało można tak powiedzieć.
Wiecie co najgorsze jest w tej historii? To, że Camila nigdy już nie dowiedziała się czy Diego kochał Ją na prawdę czy był z Nią tylko z litości. Nie dowiedziała się i się już nie dowie.

        Camila kilka lat po tych okropnych wydarzeniach nadal odwiedzała cmentarz teraz bywała już na dwóch grobach. Pochowali samobójce? Idioci.
Wiele ludzi dziwiło się, że Camila Torres jeszcze żyje, boryka się z tymi problemami. Mylą się.
Camila była już martwa; jedną część jej serca zabrali rodzce a drugą zabrał Diego. Wraz z sercem odeszła i dusza dziewczyny. Jak żyć bez duszy i serca? Nie da się.
Zapytajcie czemu Camila nie popełniła samobójstwa? Wiecie czemu? Bo jako jedyna była mądra, za te wszystkie cierpienia czeka Ją nagroda w niebie."Bo czasami tak bywa, że życie jest piekłem a śmierć wybawieniem." 


Nooo serio? Pisać to ja nie umiem. W prawdzie w planach miałam dodać innego Shota ale zepsuł mi się komputer i musiałam dodać starego. Pisałam go chyba z kilka miesięcy temu, a na pomysł wpadłam na lekcji historii o tak niech żyle szkoła! Co by tu jeszcze... a właśnie jak widzicie jednaj piszę w środy jakoś tak mi lepiej. Dobra kij z tym, że całokowicie mi nie wyszedł ten OS. Nie ważne, kocham Was i do następnego.

piątek, 27 czerwca 2014

One Shot Naxi ,,Przeszłość jest wspomnieniem." / Nata Dominguez

 

Best Moments With You.
     Płaczem się niczego nie załatwi. Nawet płaczem tak wielkim, że zrobisz się cała czerwona, lub nawet sina. Gdyby łzy leczyły rany, pewnie ludzie na całym świcie byliby szczęśliwi. Nie można brać nikogo na litość, to wcale nie pomaga. 
   Siedemnastoletnia hiszpanka o imieniu Natalia odwiedziła Argentynę, aby rozwijać swoją pasję, którą jest aktorstwo. Chciała być bardziej znana, aby ludzie prosili ją o autografy itp. Dla niej sława była najważniejsza pomimo tego, że była jeszcze rodzina i przyjaciele. Rzuciła szkołę i spakowała walizki. Wsiadła do najbliższego samolotu i pojechała do Argentyny bez wiedzy rodziców. Nikogo nie powiadomiła o swoich zamiarach, nawet najlepszej przyjaciółki. Brakowało jej bliskich, ale postawiła na swoim i została w Argentynie. Chciała zwrócić na siebie uwagę, a przy okazji stać się celebrytką i milionerką. Nie miała nigdy chłopaka, nie pragnęła się zakochać. Była inna niż jej rówieśnicy. Nie zwracała uwagi na krytykę, dla niej liczyło się tylko jej zdanie. Czasami jeszcze porozmawiała z przyjaciółką, ale to rzadko się zdarzało. Nie potrafiła nikomu zaufać. Ostatnio zaczęła palić i pić. Nawet czasem zdarzyło się jej ćpać, ale to rzadko.  
   Zagubiona w wielkim mieście, Buenos Aires, szukała jakiejś tabliczki z nazwą ulicy, chciała wiedzieć, gdzie jest. W tej chwili brakowało jej mamy, która zawsze pomogłaby jej i powiedziałaby ,,A mówiłam...". Już łzy podchodziły jej do oczu, jednak dostrzegła jakiś napis. Była to tabliczka, na której widniał wielki napis ulica happy. Wyjęła z torebki telefon i włączyła GPS. Szukała drogi do producentów dla aktorów. Znalazła. Pobiegła na najbliższy przystanek i czekała na autobus. Na dworze było zimno, padał deszcz, a kałuży było pełno. Była jedyną w tłumie. Nikt nie zwrócił uwagi, że jest tam aktorka. Po siedemnastu minutach przyjechał autobus. Dziewczyna do niego wsiadła i zajęła miejsce. Założyła słuchawki i zaczęła słuchać muzyki. Odprężyła się i oddaliła od problemów choć na chwilę. Nagle usłyszała huk. Zdjęła słuchawki i się rozejrzała. Zobaczyła tam chłopaka, który upuścił jakieś papiery. Miał na sobie czapkę i strój "hip-hopowy", dzięki któremu można było stwierdzić, że tańczy.  
   - Wszystko w porządku? - Spytała i schyliła się, aby pomóc chłopaku. Dotknęła jednej z kartek, na której był tekst jakiejś piosenki i nuty. Spojrzała się, czy chłopak nie patrzy i zaczęła czytać. Tekst tej piosenki bardzo się jej podobał. Opowiadała o tym, że przeciwieństwa się przeciągają. Miała ochotę zacząć śpiewać, jednak wiedziała, że to niemożliwe, wtedy na pewno chłopak by ją zabił. Przynajmniej tak uważała. Postanowiła schować ten tekst do swojej torby. 
   - Czekaj Ty jesteś... - Hiszpanka nie dała mu skończyć. Odruchowo zakryła dłonią jego usta i pokręciła głową. Nie chciała, żeby ktokolwiek; tym bardziej teraz, ją "przytłumił". Chciała być sławna, jednak miała dość paparazzi. Cieszyła się, że tutaj, w Argentynie nikt jej nie poznaje. Była wolna. Nie myślała a co jeśli...? tylko działała.
    - Tak, tak jestem. Cicho siedź. - Powiedziała czarnowłosa i usiadła. Zasunęła torbę, żeby nie było widać tekstu piosenki, którą ukradła chłopakowi. Uśmiechnęła się i założyła słuchawki. Zaczęła słuchać, a jednocześnie myśleć. Myślała o nim. Nie znała jego imienia, nazwiska. Nie znała jego wieku. Jego miejsca zamieszkania, a mimo to coś ją do niego ciągnęło. Nagle poczuła lekki wiatr i zobaczyła, że ktoś siada obok niej. To był on. - Co chcesz? - spytała i zmarszczyła brwi. Rozejrzała się dookoła, by sprawdzić, czy są miejsca. Było ich pełno.
   - Chcę Cię poznać - zaczął - Wydajesz się jakaś taka... No w moim typie. Jestem Maxi - powiedział i podał dziewczynie ręce. - Co Ty na to, że teraz się poznajemy? Wiem, że tego chcesz. - Oznajmił i zrobił minę "Ja wiem wszystko".
   - Ale ja Ciebie nie chcę poznać. Jestem gwiazdą a Ty jakimś... No prostakiem. Więc idź zajmij sobie inne miejsce. - Powiedziała i wskazała na wolne siedzenie. Uśmiechnęła się sztucznie i z powrotem założyła słuchawki. Zauważyła, że chłopak nie rusza się z miejsca, więc postanowiła sama coś wymyślić. Wstała i krzyknęła - Ten chłopak to zboczeniec! Proszę na niego uważać! - i zmieniła miejsce. Poszła do tyłu. Był wkurzający, ale jednocześnie pociągający.
   Przez ostatnie sześć dni ciągle o nim myślała, więc jeździła codziennie tym autobusem. Jednak go już tam nie było. Szóstego dnia postanowiła zostawić jakiś ślad. Poszła na siedzenie, na którym z nim siedziała i markerem napisała To ja, Naty. Pewnie o tym wiesz, Maxi. Chcesz się skontaktować bądź spotkać? Zadzwoń: 223545672 :). Teraz była pewna tego, czego zrobiła. Wysiadła przy najbliższym przystanku i poszła do sklepu. Musiała sobie kupić coś do picia, tym bardziej, że tego dnia było niesamowicie słonecznie. Wzięła z półki jakiś energetyk. Podeszła do kasy i zapłaciła. Sprzedawczyni wydała jej resztę i dziewczyna wyszła ze sklepu. Poszła do swojego nowego domu. Dotarcie tam zajęło jej dwadzieścia trzy minuty. Kiedy była już na miejscu, włożyła klucze do zamku. Wyślizgnęły się jej i upadły. Schyliła się, aby je podnieść. Zobaczyła tam karteczkę i ją podniosła.
,,Jest tak silne to w co co wierzę i czuję,
Że już nic nie powstrzyma tego momentu,
Przeszłość jest wspomnieniem.
I marzenia rosną. Zawsze urosną..."
 
   Na lekko zwiniętym papierze, po rozwinięciu, zobaczyła na nim wyraźny napis: Tak, chce się skontaktować. Maxi. Natalia się uśmiechnęła. Zastanawiała się tylko nad jednym: Skąd zna jej adres. Nie zostawiała go na siedzeniu. Może wymierzył mnie za pomocą telefonu? Tak myślała często. Skoro chłopak znał jej adres, postanowiła, że sam ją odwiedzi, jeśli tylko będzie chciał.
    Podniosła klucze i otworzyła dom. Karteczkę wzięła do domu i położyła na jednej z półek. Rzuciła się na czerwoną kanapę i zakryła głowę poduszką. Była zmęczona. Postanowiła, że tego dnia nie opuści domu. Dała sobie spokój z castingami. Zaczęła o nim myśleć. Śmiała się do siebie, a właściwie cieszyła, jak głupia do sera.
   Leżała tak jeszcze jakieś siedemnaście minut i usłyszała pukanie do drzwi. Pobiegła więc je otworzyć. Nie zdziwiła się, kogo tam zobaczyła. To był on. Uśmiechnęła się i pokiwała głową. Złożyła ręce i zrobiła minę Co tu robisz? Zgrywała przy nim inną. Nie umiała się zachować.
   - Co tam? - spytał chłopak i dotknął jej policzka. Chciał wejść do domu, ale dziewczyna go nie wpuściła.
   - Coś - Powiedziała i zamknęła drzwi. Za późno. Chłopak już wszedł do domu. Zobaczył karteczkę i wziął. To ta sama,  którą zostawił przed jej domem. Uśmiechnął się głupio, właściwie chciał zabłyszczeć. Jednak u niej miłość nie tak działa.
   - Aha - zaczął - Nie możesz przestać o mnie myśleć, bo nie wyrzuciłaś tej karteczki. Gdzie twój pamiętnik? Pewnie sobie ją tam włożysz - Powiedział pewnie.
    - Ale jesteś chamski - oznajmiła - Nie prowadzę pamiętnika. Nie mam dziewięciu lat. Tylko siedemnaście. Wiesz, co Maxi? Ty jesteś... No jesteś... Poczekaj. Idiotą. Tak. Możesz wyjść? - spytała i popchnęła chłopaka w stronę drzwi. Zamknęła je za nim i spuściła powietrze z ust. Usiadła na kanapie i zaczęła się śmiać.
   Ale on jest głupi. Po jej głowie chodziło tysiąc myśli takiego typu. Jednak się oszukiwała. Kochała go. Była nim zauroczona. Myślała tak dwadzieścia minut i postanowiła po niego zadzwonić. Jednak przedtem ktoś zadzwonił do niej. To był on. Ucieszona odebrała telefon. Zaczęła mu opowiadać różne historie, jak była mała miała przezwisko bajkopisarz. Usłyszała ponowne pukanie do drzwi, więc się rozłączyła. Otworzyła je i znów go zobaczyła. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W tej chwili zapomniała o wszystkim. O tym, że jest gwiazdą itd. Zaprosiła go do środka i usiedli.
   - To...? - Biedna hiszpanka nie wiedziała, co powiedzieć. Musiała coś szybko wymyślić. Poszła do kuchni i wzięła wazon z kwiatkami. Wyjęła je i oblała chłopaka wodą. To stało się znienacka. Chciała, żeby coś powiedział.
   - O Ty! - krzyknął i wyrwał jej z rąk wazon. Oblał ją. Zaczęli się śmiać i świetnie się ze sobą bawili. Po skończeniu się wody usiedli. Byli w dobrym humorze. Spojrzeli sobie w oczy i zbliżali się do siebie. Dzieliły ich milimetry. Połączył ich pocałunek.
   - A mówiłem, że coś do mnie czujesz! - powiedział i zaczęła się śmiać. Pocałował ją jeszcze raz.

,,Zaraz zobaczysz, że coś rozpala się znowu.
Miej poczucie próbowania.
Kiedy jesteśmy razem, coś rozpala się znowu.
Miej poczucie próbowania.
Kiedy jesteśmy razem, możemy marzyć."

   Zostali parą. Każdy by to przewidział. Spędzili razem cudowne chwile. Chłopak namówił hiszpankę, żeby wróciła do Hiszpanii pokazać, że żyje. Rodzice jej wybaczyli. Para została tam na stałe. Wzięli ślub, urodzili dwójkę cudownych dzieci: Amandę i Adama xD. Piosenkę, którą znalazła u chłopaka trzyma dalej. W swoim sercu. Dzięki niemu przestała palić i pić, nawet ćpać.

***************************************************

Siema! Ahhh Naxi <33 Nie oddam nikomu xDD
Pisać w kom jak się podoba :*
Jaka średnia na koniec roku?
Ja 4.50 haham :3 Zacne xDD
Ja prdl zaczynam się jarać Naxi, my first one shot ^.^ z tą parą ^^
Jak ktoś nie lubi Naxi no to za przeproszeniem 
ma problem :( 
Jakoś tak... No wiecie, komentować :) Plooooooseeee <3
Kocham :*
A i co do tego OS o Leonettcie, to nie wyszedł, więc
nie będzie nexta ;(



poniedziałek, 23 czerwca 2014

Marcesca-,,Miłość się nie kończy''-Gabi *o*

~Po prostu czasem jest tak, że coś się kończy. Ptaki przestają śpiewać, motyle latać, a ludzie umierają. Mogę przestać myśleć, spać i żyć, ale moja dusza nadal zostanie, a w niej Ty. Proszę zakończmy to. Zapomnijmy. Mam już dość tych wszystkich kłamstw, przekrętów i oszustw. Po prostu powiedz ,,Żegnaj'' i odejdź. To mi w zupełności wystarczy. Po chwili zacznę krzyczeć: Zostań! Kocham Cię. Po prostu przywitaj się, zostań i bądź. To mi w zupełności wystarczy.....~

***

-Nie rób mi tego-krzyknęła drobna brunetka do swojego chłopaka.
-Mam dość takiego życia. Kłamstwa, narkotyki i pieniądze-odpowiedział pakując się Marco-Tobie to wystarcza do życia, ale mi najwyraźniej nie!
-Kocham Cię Marco. Jesteś wszystkim co mam. Nie możesz odejść!-krzyczała dławiąc się własnymi łzami. Bolał go ten widok, ale nie chciał tego życia. Francesca była dla niego najważniejsza, lecz nie okazywała mu miłości. Chciał jak najszybciej opuścić Las Vegas i wrócić do Buenos Aires.
-Wiesz, że możesz wrócić ze mną, ale tego nie chcesz.
-Marco ja mam tu wszystko rodzinę, przyjaciół........-nie zdążyła dokończyć, bo chłopak gwałtownie jej przerwał.
-Narkotyki, kochanka, pieniądze. Ach wybacz. Zapomniałem-odpowiedział dziewczynie z kpiną w głosie.
-Nie kocham go. To było dawno......
-Tylko, że mnie to wciąż boli. Wybacz mi, że w ogóle pojawiłem się w twoim idealnym życiu niszcząc je!
-Nie mów tak Marco! Kocham Cię.
-Szczerze? Nie widzę tego. Za dwie godziny mam samolot. Pa-powiedział i po raz ostatni pocałował dziewczynę. Wychodząc z walizką trzasnął drzwiami.

***
-Przynajmniej teraz możemy swobodnie być razem-powiedział zadowolony Federico słuchając opowieści włoszki. 
-Nie rozumiesz, że ja go kocham!?-spytała wściekła dziewczyna
-Jeszcze nie dawno mówiłaś coś innego.
-Nie układało nam się. Skłamałam. Fede wybacz, ale nigdy Cię nie kochałam i nie pokocham.
-Mam Cię dość-odpowiedział i wyszedł zostawiając dziewczynę samą ze swoimi myślami. Po chwili postanowiła, że dołączy do ukochanego. Do lotu chłopaka zostały dokładnie czterdzieści trzy minuty. Czterdzieści trzy minuty które mogą zmienić całe jej życie. Pośpiesznie spakowała do dwóch walizek wszystkie kosmetyki, bieliznę oraz trochę ubrać. Zajęło jej to dziesięć minut. Szybko założyła na głowę czapkę i wybiegła z domu ciągnąc za sobą walizkę. Zamknęła drzwi na klucz i popędziła  jak najszybciej na lotnisko. 

***

-Przepraszamy, ale lot Las Vegas-Buenos Aires został przeniesiony na 17:00 z powodu awarii samolotu.-z głośników wydobył się dźwięczny głos stewardessy. Chłopak był zdenerwowany, bo chciał jak najszybciej zapomnieć o tym życiu, a ten głupi samolot mu to utrudniał. Usiadł na ławce obok starszego pana jedzącego kanapkę. 
-Smacznego-powiedział uprzejmie Marco.
-Dziękuję-odpowiedział-Gdzie się wybierasz i po co? Jeśli można spytać-spytał z ciekawością
-Lecę do Buenos Aires. Mam już dosyć życia w Las Vegas. Zostawiłem tu dziewczynę którą kocham, bo nie chciała lecieć ze mną.
-Rozumiem Cię chłopcze. Też kiedyś tak miałem, ale za późno zdałem sobie sprawę, że jest ona miłością mojego życia. Nie popełniaj  tego błędu. Szansa miłości może nie wrócić. 
-Tego nie można nazwać miłością raczej.....-nie zdążył skończyć, ponieważ z głośników zamiast głosu stewardessy usłyszał dobrze znaną mu piosenkę śpiewaną przez jeszcze bardziej znaną mu osobę. Po chwili dziewczyna śpiewając podeszła do niego śpiewając i pocałowała chłopaka. Staruszek uśmiechnął się pod nosem i...po prostu wyparował. Przybył tu z przyszłości i zatrzymał samolot, aby naprawić wszystko. Nie chciał, aby tak wyglądało jego życie. Zmienił to. Teraz wszystko jest inaczej. Teraz Marco mieszka w BA, ma kochającą żonę-Fran i dwójkę dzieci. Często opowiada im tą historię, a one z zainteresowaniem jej słuchają.