***
-Nie rób mi tego-krzyknęła drobna brunetka do swojego chłopaka.
-Mam dość takiego życia. Kłamstwa, narkotyki i pieniądze-odpowiedział pakując się Marco-Tobie to wystarcza do życia, ale mi najwyraźniej nie!
-Kocham Cię Marco. Jesteś wszystkim co mam. Nie możesz odejść!-krzyczała dławiąc się własnymi łzami. Bolał go ten widok, ale nie chciał tego życia. Francesca była dla niego najważniejsza, lecz nie okazywała mu miłości. Chciał jak najszybciej opuścić Las Vegas i wrócić do Buenos Aires.
-Wiesz, że możesz wrócić ze mną, ale tego nie chcesz.
-Marco ja mam tu wszystko rodzinę, przyjaciół........-nie zdążyła dokończyć, bo chłopak gwałtownie jej przerwał.
-Narkotyki, kochanka, pieniądze. Ach wybacz. Zapomniałem-odpowiedział dziewczynie z kpiną w głosie.
-Nie kocham go. To było dawno......
-Tylko, że mnie to wciąż boli. Wybacz mi, że w ogóle pojawiłem się w twoim idealnym życiu niszcząc je!
-Nie mów tak Marco! Kocham Cię.
-Szczerze? Nie widzę tego. Za dwie godziny mam samolot. Pa-powiedział i po raz ostatni pocałował dziewczynę. Wychodząc z walizką trzasnął drzwiami.
***
-Przynajmniej teraz możemy swobodnie być razem-powiedział zadowolony Federico słuchając opowieści włoszki.
-Nie rozumiesz, że ja go kocham!?-spytała wściekła dziewczyna
-Jeszcze nie dawno mówiłaś coś innego.
-Nie układało nam się. Skłamałam. Fede wybacz, ale nigdy Cię nie kochałam i nie pokocham.
-Mam Cię dość-odpowiedział i wyszedł zostawiając dziewczynę samą ze swoimi myślami. Po chwili postanowiła, że dołączy do ukochanego. Do lotu chłopaka zostały dokładnie czterdzieści trzy minuty. Czterdzieści trzy minuty które mogą zmienić całe jej życie. Pośpiesznie spakowała do dwóch walizek wszystkie kosmetyki, bieliznę oraz trochę ubrać. Zajęło jej to dziesięć minut. Szybko założyła na głowę czapkę i wybiegła z domu ciągnąc za sobą walizkę. Zamknęła drzwi na klucz i popędziła jak najszybciej na lotnisko.
***
-Przepraszamy, ale lot Las Vegas-Buenos Aires został przeniesiony na 17:00 z powodu awarii samolotu.-z głośników wydobył się dźwięczny głos stewardessy. Chłopak był zdenerwowany, bo chciał jak najszybciej zapomnieć o tym życiu, a ten głupi samolot mu to utrudniał. Usiadł na ławce obok starszego pana jedzącego kanapkę.
-Smacznego-powiedział uprzejmie Marco.
-Dziękuję-odpowiedział-Gdzie się wybierasz i po co? Jeśli można spytać-spytał z ciekawością
-Lecę do Buenos Aires. Mam już dosyć życia w Las Vegas. Zostawiłem tu dziewczynę którą kocham, bo nie chciała lecieć ze mną.
-Rozumiem Cię chłopcze. Też kiedyś tak miałem, ale za późno zdałem sobie sprawę, że jest ona miłością mojego życia. Nie popełniaj tego błędu. Szansa miłości może nie wrócić.
-Tego nie można nazwać miłością raczej.....-nie zdążył skończyć, ponieważ z głośników zamiast głosu stewardessy usłyszał dobrze znaną mu piosenkę śpiewaną przez jeszcze bardziej znaną mu osobę. Po chwili dziewczyna śpiewając podeszła do niego śpiewając i pocałowała chłopaka. Staruszek uśmiechnął się pod nosem i...po prostu wyparował. Przybył tu z przyszłości i zatrzymał samolot, aby naprawić wszystko. Nie chciał, aby tak wyglądało jego życie. Zmienił to. Teraz wszystko jest inaczej. Teraz Marco mieszka w BA, ma kochającą żonę-Fran i dwójkę dzieci. Często opowiada im tą historię, a one z zainteresowaniem jej słuchają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz