Usłyszała tylko trzask poczuła ból. A potem już nic. Straciła przytomność. Świadomość?
Obudziła się dopiero w szpitalu. Wszystko ją bolało. Otworzyła oczy. Znajdowała się w białej sali.
Po chwili zorientowała się, iż jest w szpitalu. Rozejrzała się w około nikogo nie było. Podniosła się na łokciach do pozycji siedzącej. Po chwili do sali wszedł lekarz. Uśmiechnął się widząc, że dziewczyna się już obudziła.
-Co sie stało?-zapytała zapchrypniętym głosem.
-Miałaś wypadek-rzekł powoli.
Pomału wszystko do Niej wracało.
-Gdzie są rodzice?-zapytała ze strachem.
Lekarz posmutniał, zmieszał się nieco.
-Camilo, Twoi rodzice, oni...-do oczu Camili powoli napłyneły piekące łzy.-...Oni nie przeżyli wypatku.. Na prawdę mi przykro-powiedział z żalem.
Dziewczyna opadła na łóżku i zaczęła głośno płakać w tej chwili, miała ochotę zabić tego, który spowodował śmierć jej najbliższych osób. Ciekawe czy na długo?
-Za nie długo będziesz mogła stąd wyjść. Cieszysz się?-zapytała wesoło pielęgniarka. W jej życiu było seme szczęśce? Nie, na pewno tak nie było. Chciała Ją tylko pocieszyć.
-Z czego mam się cieszyć? Nawet nie mam do kogo wracać-odrzekła cicho.
Pielęgniarka zmieszała się i wyszła.
Całą tą sytuację oglądał pewien chłopak. Wszedł po cichu do sali i usiadł na brzegu jej łóżka.
-Będzie dobrze.-powiedział gładząc ją po plecach.
-Nic nie będzie dobrze-załkała i nie zwracając kto jest tajemniczym gościem rzuciła mu się na szyję.
On pogłaskał ją po włosach i cicho westchnął.
Czekała cierpliwie na ławce. Z niepokojem wyglądała chłopaka, który w ostatnim czasie odmienił jej życie. Myślała, że po tym wszystkim, po tym jak Jej rodzina zgineła w wypatku, już nigdy się nie podniesie. Życie jest zagadką. Wraz z pojawieniem się Diego, jej życie nabrało kolorów.
Sprawił, że zaczełam żyć?
Nagle jej oczom ukazał się Diego, uśmiechneła się lekko i podniosła się z ławki. Chłopak podszedł do Niej i pocałował czule w policzek, wręczając różyczkę.
-Dzisiaj mija miesiąc od kiedy się poznaliśmy.-powiedział, z uśmiechem. Miesięc radości? Wątpie...
-Trzydzieści sześć dni od kiedy zgineli moi rodzice-stwierdziła, przypominając sobie sytuację, zaistaniałą ponad miesiąc temu.
Uniósł jej podbródek, tak by mogła na Niego spojrzeć.
-Oni są szczęśliwi. Opiekują się Tobą, są tam na górze.-Camila przytuliła się do chłopaka.
-Zaopiekuję się Tobą zobaczysz.-stwierdził-Wiem, że straciłaś wszystko. Pomogę Ci nie tylko duchowo ale także finansowo...
-Nie, nie Diego tyle dla mnie robisz. Nie mogę tego przyjąć.-powiedziała widząc jak chłopak wyciąga z kieszeni kopertę. Owszem ostatnio było jej bardzo trudno, nie miała pracy, nie wiedziała jak się utrzymać. Ale nie chciała obciążać chłopaka.
-Cami, proszę. Chcę Ci pomóc.-mówił błagalnym głosem i wcisnął dziewczynie kopertę do kieszeni bluzy. Chciał zapłacić za swoje błędy?
-Nigdy nie zapytałam Cię, czemu to robisz.-powiedziała wyciągając białą kopertę z kieszeni i trzymając ją w rękach.
-Na prawdę nie rozumiesz?-spytał, Camila pokręciła głową.-Podobasz mi się Cami. Chyba się zakochałem-wyznał łapiąc ją za ręcę.
Spojrzała na Niego a Jej oczy zabłyszczały. Zbliżył się do Niej i delikatnie pocałował. Było jej tak wspaniale. Raj na ziemi? Nie na długo.... Otsunął się od Niej i ułożył swoją rękę na jej policzku.
-Na pewno chcesz podjąć to ryzyko i być ze mną?-zapytała. Nie ma wyjścia. Już zakochując się podejmujesz ryzyko samo w sobie. Nie da się odłączyć ryzyka. Ryzyko jest częścią miłości. Nie da się tego odłączyć.
-W miłości chodzi o to, że nie kochasz w drugiej osobie tylko zalet, ale także wad. Na tym właśnie polega miłość. Camila kocham Cię taką jaką jesteś, nie zamieniłbym Cię na nikogo. -mówił tak pięknie, tak magicznie. Niczym Czarodziej. Zaczarował Ją On czy może tylko miłość do Niego.
Rzuciła mu się na szyję. Przy Nim czuła się na prawdę szczęśliwa. Książe z bajki? Niestety jednak nie...
-Kocham Cię Camila, już zawsze, na zawsze! Zawsze? Nigdy nie mów zawsze, bo to "zawsze" może Cię kiedyś zaskoczyć.
Zaśmiała się głośno.
-Jesteś niesamowity!-Czrodziej-pomyślała
-Daj spokój po prostu Cię kocham- złapał ja za rękę i pocałował w usta. Po chwili poczuł jak się uśmiecha.
Odgarnął jej włosy z twarzy i gestem kazał usiąść na ławce. Oparła głowę o jego ramię i przymkneła oczy.
-Muszę Ci coś powiedzieć-rzekła po chwili.
Pokiwał głową i popatrzył na Nią wyczekująco.
-Myślałam, że po śmierci moich rodziców już się nie pozbieram i wtedy pojawiłeś się Ty. Jesteś moim wybawcą. Czarodziejem, zamieniłeś cały mój smutek w radość. A ja muszę Ci podzieńkować. Dziękuję, jesteś wspaniały. Kocham Cię-mówiła patrząc mu prosto w oczy. On nie mógł uwierzyć w to co mówi Jego dziewczyna. Wciąż watpił, co jeżeli pozna całą prawdę? Czy można się zakochać w kimś kogo się nie zna?
-Cami, to nie ja. To miłość odmieniła Twoje rzycie.
-Tak ale to Ty jesteś moją miłością, Jesteś moim czarodziejem. Na jak długo? Nie na zawsze, zawsze trafia się bardzo żadko... i trwa na prawdę bardzo długo.
Od kilku dni nie widziała się z Diego. Było to conajmniej dziwne. Zawsze dzwonił, przychodził. A od jakiegoś czasu nie mogła się z Nim skontaktować. Pojawił równie tajemniczo jak i zniknął?
Nagle dostała telefon z policji.
-Słucham?
-Znaleźliśmy sprawcę wypatku pani rodziców.
-Tak?-zlękła się nieco.-Kto to jest?
-Sprawcą wypatku jest Diego Hernandez...
Camili wypadł z rąk telefon, serce przyśpieszyło bicia, a w oczach stanęły łzy.
Stała na cmentarzu z łazami w oczach. Patrzyła na nagrobek, na którym widniały dane Jej ukochanego. Diego popełnił samobójstwo, przed tem zgłosił się na policję i przyznał do winy...
Po kilku dniach po śmierci Diego Camila dowiedziała się, że zostawił Jej cały Swój dorobek. Dostała wszystko. Tylko nie to czego chciała. Tak na prawdę Camila nigdy już się podniosła, nie spotakała już na Swojej drodze Czarodzieja, który odmieniłby jej życie jak jak zrobił to Diego. Czekała na śmierć? Tak śmiało można tak powiedzieć.
Wiecie co najgorsze jest w tej historii? To, że Camila nigdy już nie dowiedziała się czy Diego kochał Ją na prawdę czy był z Nią tylko z litości. Nie dowiedziała się i się już nie dowie.
Camila kilka lat po tych okropnych wydarzeniach nadal odwiedzała cmentarz teraz bywała już na dwóch grobach. Pochowali samobójce? Idioci.
Wiele ludzi dziwiło się, że Camila Torres jeszcze żyje, boryka się z tymi problemami. Mylą się.
Camila była już martwa; jedną część jej serca zabrali rodzce a drugą zabrał Diego. Wraz z sercem odeszła i dusza dziewczyny. Jak żyć bez duszy i serca? Nie da się.
Zapytajcie czemu Camila nie popełniła samobójstwa? Wiecie czemu? Bo jako jedyna była mądra, za te wszystkie cierpienia czeka Ją nagroda w niebie."Bo czasami tak bywa, że życie jest piekłem a śmierć wybawieniem."
Nooo serio? Pisać to ja nie umiem. W prawdzie w planach miałam dodać innego Shota ale zepsuł mi się komputer i musiałam dodać starego. Pisałam go chyba z kilka miesięcy temu, a na pomysł wpadłam na lekcji historii o tak niech żyle szkoła! Co by tu jeszcze... a właśnie jak widzicie jednaj piszę w środy jakoś tak mi lepiej. Dobra kij z tym, że całokowicie mi nie wyszedł ten OS. Nie ważne, kocham Was i do następnego.
Zajmuje, będę pierwsza, wrócę za moment. :D
OdpowiedzUsuńA więc jestem, nie było mnie trochę, ale wracam, żeby skomentować twój wspaniały One Shot. Oczywiście, że ci wyszedł, jak zwykle gadasz głupoty. Wiesz, że ja lubię smutne zakończenia? Tak, dziwna ja, ale chyba zdążyłaś się przyzwyczaić. Wracając do twojego dzieła, bardzo mi się podobało i jeszcze Cami i Diego. ♥ Mmm jak ja ich kocham! *_* Czekam na następnego shot'a z niecierpliwością. Pati ;**
UsuńPiękny OneShot.
OdpowiedzUsuńOddaj mi talent.
Chciałabym napisać przynajmniej jednego OneShota Twoim stylem pisania.
Cago <3 Pięknie... Pięknie.... Cudownie....Wspaniale...
Zajrzysz do mnie?
Moje-oneshoty.blogspot.com
Bardzo zależy mi na twojej opinii.