piątek, 27 czerwca 2014

One Shot Naxi ,,Przeszłość jest wspomnieniem." / Nata Dominguez

 

Best Moments With You.
     Płaczem się niczego nie załatwi. Nawet płaczem tak wielkim, że zrobisz się cała czerwona, lub nawet sina. Gdyby łzy leczyły rany, pewnie ludzie na całym świcie byliby szczęśliwi. Nie można brać nikogo na litość, to wcale nie pomaga. 
   Siedemnastoletnia hiszpanka o imieniu Natalia odwiedziła Argentynę, aby rozwijać swoją pasję, którą jest aktorstwo. Chciała być bardziej znana, aby ludzie prosili ją o autografy itp. Dla niej sława była najważniejsza pomimo tego, że była jeszcze rodzina i przyjaciele. Rzuciła szkołę i spakowała walizki. Wsiadła do najbliższego samolotu i pojechała do Argentyny bez wiedzy rodziców. Nikogo nie powiadomiła o swoich zamiarach, nawet najlepszej przyjaciółki. Brakowało jej bliskich, ale postawiła na swoim i została w Argentynie. Chciała zwrócić na siebie uwagę, a przy okazji stać się celebrytką i milionerką. Nie miała nigdy chłopaka, nie pragnęła się zakochać. Była inna niż jej rówieśnicy. Nie zwracała uwagi na krytykę, dla niej liczyło się tylko jej zdanie. Czasami jeszcze porozmawiała z przyjaciółką, ale to rzadko się zdarzało. Nie potrafiła nikomu zaufać. Ostatnio zaczęła palić i pić. Nawet czasem zdarzyło się jej ćpać, ale to rzadko.  
   Zagubiona w wielkim mieście, Buenos Aires, szukała jakiejś tabliczki z nazwą ulicy, chciała wiedzieć, gdzie jest. W tej chwili brakowało jej mamy, która zawsze pomogłaby jej i powiedziałaby ,,A mówiłam...". Już łzy podchodziły jej do oczu, jednak dostrzegła jakiś napis. Była to tabliczka, na której widniał wielki napis ulica happy. Wyjęła z torebki telefon i włączyła GPS. Szukała drogi do producentów dla aktorów. Znalazła. Pobiegła na najbliższy przystanek i czekała na autobus. Na dworze było zimno, padał deszcz, a kałuży było pełno. Była jedyną w tłumie. Nikt nie zwrócił uwagi, że jest tam aktorka. Po siedemnastu minutach przyjechał autobus. Dziewczyna do niego wsiadła i zajęła miejsce. Założyła słuchawki i zaczęła słuchać muzyki. Odprężyła się i oddaliła od problemów choć na chwilę. Nagle usłyszała huk. Zdjęła słuchawki i się rozejrzała. Zobaczyła tam chłopaka, który upuścił jakieś papiery. Miał na sobie czapkę i strój "hip-hopowy", dzięki któremu można było stwierdzić, że tańczy.  
   - Wszystko w porządku? - Spytała i schyliła się, aby pomóc chłopaku. Dotknęła jednej z kartek, na której był tekst jakiejś piosenki i nuty. Spojrzała się, czy chłopak nie patrzy i zaczęła czytać. Tekst tej piosenki bardzo się jej podobał. Opowiadała o tym, że przeciwieństwa się przeciągają. Miała ochotę zacząć śpiewać, jednak wiedziała, że to niemożliwe, wtedy na pewno chłopak by ją zabił. Przynajmniej tak uważała. Postanowiła schować ten tekst do swojej torby. 
   - Czekaj Ty jesteś... - Hiszpanka nie dała mu skończyć. Odruchowo zakryła dłonią jego usta i pokręciła głową. Nie chciała, żeby ktokolwiek; tym bardziej teraz, ją "przytłumił". Chciała być sławna, jednak miała dość paparazzi. Cieszyła się, że tutaj, w Argentynie nikt jej nie poznaje. Była wolna. Nie myślała a co jeśli...? tylko działała.
    - Tak, tak jestem. Cicho siedź. - Powiedziała czarnowłosa i usiadła. Zasunęła torbę, żeby nie było widać tekstu piosenki, którą ukradła chłopakowi. Uśmiechnęła się i założyła słuchawki. Zaczęła słuchać, a jednocześnie myśleć. Myślała o nim. Nie znała jego imienia, nazwiska. Nie znała jego wieku. Jego miejsca zamieszkania, a mimo to coś ją do niego ciągnęło. Nagle poczuła lekki wiatr i zobaczyła, że ktoś siada obok niej. To był on. - Co chcesz? - spytała i zmarszczyła brwi. Rozejrzała się dookoła, by sprawdzić, czy są miejsca. Było ich pełno.
   - Chcę Cię poznać - zaczął - Wydajesz się jakaś taka... No w moim typie. Jestem Maxi - powiedział i podał dziewczynie ręce. - Co Ty na to, że teraz się poznajemy? Wiem, że tego chcesz. - Oznajmił i zrobił minę "Ja wiem wszystko".
   - Ale ja Ciebie nie chcę poznać. Jestem gwiazdą a Ty jakimś... No prostakiem. Więc idź zajmij sobie inne miejsce. - Powiedziała i wskazała na wolne siedzenie. Uśmiechnęła się sztucznie i z powrotem założyła słuchawki. Zauważyła, że chłopak nie rusza się z miejsca, więc postanowiła sama coś wymyślić. Wstała i krzyknęła - Ten chłopak to zboczeniec! Proszę na niego uważać! - i zmieniła miejsce. Poszła do tyłu. Był wkurzający, ale jednocześnie pociągający.
   Przez ostatnie sześć dni ciągle o nim myślała, więc jeździła codziennie tym autobusem. Jednak go już tam nie było. Szóstego dnia postanowiła zostawić jakiś ślad. Poszła na siedzenie, na którym z nim siedziała i markerem napisała To ja, Naty. Pewnie o tym wiesz, Maxi. Chcesz się skontaktować bądź spotkać? Zadzwoń: 223545672 :). Teraz była pewna tego, czego zrobiła. Wysiadła przy najbliższym przystanku i poszła do sklepu. Musiała sobie kupić coś do picia, tym bardziej, że tego dnia było niesamowicie słonecznie. Wzięła z półki jakiś energetyk. Podeszła do kasy i zapłaciła. Sprzedawczyni wydała jej resztę i dziewczyna wyszła ze sklepu. Poszła do swojego nowego domu. Dotarcie tam zajęło jej dwadzieścia trzy minuty. Kiedy była już na miejscu, włożyła klucze do zamku. Wyślizgnęły się jej i upadły. Schyliła się, aby je podnieść. Zobaczyła tam karteczkę i ją podniosła.
,,Jest tak silne to w co co wierzę i czuję,
Że już nic nie powstrzyma tego momentu,
Przeszłość jest wspomnieniem.
I marzenia rosną. Zawsze urosną..."
 
   Na lekko zwiniętym papierze, po rozwinięciu, zobaczyła na nim wyraźny napis: Tak, chce się skontaktować. Maxi. Natalia się uśmiechnęła. Zastanawiała się tylko nad jednym: Skąd zna jej adres. Nie zostawiała go na siedzeniu. Może wymierzył mnie za pomocą telefonu? Tak myślała często. Skoro chłopak znał jej adres, postanowiła, że sam ją odwiedzi, jeśli tylko będzie chciał.
    Podniosła klucze i otworzyła dom. Karteczkę wzięła do domu i położyła na jednej z półek. Rzuciła się na czerwoną kanapę i zakryła głowę poduszką. Była zmęczona. Postanowiła, że tego dnia nie opuści domu. Dała sobie spokój z castingami. Zaczęła o nim myśleć. Śmiała się do siebie, a właściwie cieszyła, jak głupia do sera.
   Leżała tak jeszcze jakieś siedemnaście minut i usłyszała pukanie do drzwi. Pobiegła więc je otworzyć. Nie zdziwiła się, kogo tam zobaczyła. To był on. Uśmiechnęła się i pokiwała głową. Złożyła ręce i zrobiła minę Co tu robisz? Zgrywała przy nim inną. Nie umiała się zachować.
   - Co tam? - spytał chłopak i dotknął jej policzka. Chciał wejść do domu, ale dziewczyna go nie wpuściła.
   - Coś - Powiedziała i zamknęła drzwi. Za późno. Chłopak już wszedł do domu. Zobaczył karteczkę i wziął. To ta sama,  którą zostawił przed jej domem. Uśmiechnął się głupio, właściwie chciał zabłyszczeć. Jednak u niej miłość nie tak działa.
   - Aha - zaczął - Nie możesz przestać o mnie myśleć, bo nie wyrzuciłaś tej karteczki. Gdzie twój pamiętnik? Pewnie sobie ją tam włożysz - Powiedział pewnie.
    - Ale jesteś chamski - oznajmiła - Nie prowadzę pamiętnika. Nie mam dziewięciu lat. Tylko siedemnaście. Wiesz, co Maxi? Ty jesteś... No jesteś... Poczekaj. Idiotą. Tak. Możesz wyjść? - spytała i popchnęła chłopaka w stronę drzwi. Zamknęła je za nim i spuściła powietrze z ust. Usiadła na kanapie i zaczęła się śmiać.
   Ale on jest głupi. Po jej głowie chodziło tysiąc myśli takiego typu. Jednak się oszukiwała. Kochała go. Była nim zauroczona. Myślała tak dwadzieścia minut i postanowiła po niego zadzwonić. Jednak przedtem ktoś zadzwonił do niej. To był on. Ucieszona odebrała telefon. Zaczęła mu opowiadać różne historie, jak była mała miała przezwisko bajkopisarz. Usłyszała ponowne pukanie do drzwi, więc się rozłączyła. Otworzyła je i znów go zobaczyła. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W tej chwili zapomniała o wszystkim. O tym, że jest gwiazdą itd. Zaprosiła go do środka i usiedli.
   - To...? - Biedna hiszpanka nie wiedziała, co powiedzieć. Musiała coś szybko wymyślić. Poszła do kuchni i wzięła wazon z kwiatkami. Wyjęła je i oblała chłopaka wodą. To stało się znienacka. Chciała, żeby coś powiedział.
   - O Ty! - krzyknął i wyrwał jej z rąk wazon. Oblał ją. Zaczęli się śmiać i świetnie się ze sobą bawili. Po skończeniu się wody usiedli. Byli w dobrym humorze. Spojrzeli sobie w oczy i zbliżali się do siebie. Dzieliły ich milimetry. Połączył ich pocałunek.
   - A mówiłem, że coś do mnie czujesz! - powiedział i zaczęła się śmiać. Pocałował ją jeszcze raz.

,,Zaraz zobaczysz, że coś rozpala się znowu.
Miej poczucie próbowania.
Kiedy jesteśmy razem, coś rozpala się znowu.
Miej poczucie próbowania.
Kiedy jesteśmy razem, możemy marzyć."

   Zostali parą. Każdy by to przewidział. Spędzili razem cudowne chwile. Chłopak namówił hiszpankę, żeby wróciła do Hiszpanii pokazać, że żyje. Rodzice jej wybaczyli. Para została tam na stałe. Wzięli ślub, urodzili dwójkę cudownych dzieci: Amandę i Adama xD. Piosenkę, którą znalazła u chłopaka trzyma dalej. W swoim sercu. Dzięki niemu przestała palić i pić, nawet ćpać.

***************************************************

Siema! Ahhh Naxi <33 Nie oddam nikomu xDD
Pisać w kom jak się podoba :*
Jaka średnia na koniec roku?
Ja 4.50 haham :3 Zacne xDD
Ja prdl zaczynam się jarać Naxi, my first one shot ^.^ z tą parą ^^
Jak ktoś nie lubi Naxi no to za przeproszeniem 
ma problem :( 
Jakoś tak... No wiecie, komentować :) Plooooooseeee <3
Kocham :*
A i co do tego OS o Leonettcie, to nie wyszedł, więc
nie będzie nexta ;(



poniedziałek, 23 czerwca 2014

Marcesca-,,Miłość się nie kończy''-Gabi *o*

~Po prostu czasem jest tak, że coś się kończy. Ptaki przestają śpiewać, motyle latać, a ludzie umierają. Mogę przestać myśleć, spać i żyć, ale moja dusza nadal zostanie, a w niej Ty. Proszę zakończmy to. Zapomnijmy. Mam już dość tych wszystkich kłamstw, przekrętów i oszustw. Po prostu powiedz ,,Żegnaj'' i odejdź. To mi w zupełności wystarczy. Po chwili zacznę krzyczeć: Zostań! Kocham Cię. Po prostu przywitaj się, zostań i bądź. To mi w zupełności wystarczy.....~

***

-Nie rób mi tego-krzyknęła drobna brunetka do swojego chłopaka.
-Mam dość takiego życia. Kłamstwa, narkotyki i pieniądze-odpowiedział pakując się Marco-Tobie to wystarcza do życia, ale mi najwyraźniej nie!
-Kocham Cię Marco. Jesteś wszystkim co mam. Nie możesz odejść!-krzyczała dławiąc się własnymi łzami. Bolał go ten widok, ale nie chciał tego życia. Francesca była dla niego najważniejsza, lecz nie okazywała mu miłości. Chciał jak najszybciej opuścić Las Vegas i wrócić do Buenos Aires.
-Wiesz, że możesz wrócić ze mną, ale tego nie chcesz.
-Marco ja mam tu wszystko rodzinę, przyjaciół........-nie zdążyła dokończyć, bo chłopak gwałtownie jej przerwał.
-Narkotyki, kochanka, pieniądze. Ach wybacz. Zapomniałem-odpowiedział dziewczynie z kpiną w głosie.
-Nie kocham go. To było dawno......
-Tylko, że mnie to wciąż boli. Wybacz mi, że w ogóle pojawiłem się w twoim idealnym życiu niszcząc je!
-Nie mów tak Marco! Kocham Cię.
-Szczerze? Nie widzę tego. Za dwie godziny mam samolot. Pa-powiedział i po raz ostatni pocałował dziewczynę. Wychodząc z walizką trzasnął drzwiami.

***
-Przynajmniej teraz możemy swobodnie być razem-powiedział zadowolony Federico słuchając opowieści włoszki. 
-Nie rozumiesz, że ja go kocham!?-spytała wściekła dziewczyna
-Jeszcze nie dawno mówiłaś coś innego.
-Nie układało nam się. Skłamałam. Fede wybacz, ale nigdy Cię nie kochałam i nie pokocham.
-Mam Cię dość-odpowiedział i wyszedł zostawiając dziewczynę samą ze swoimi myślami. Po chwili postanowiła, że dołączy do ukochanego. Do lotu chłopaka zostały dokładnie czterdzieści trzy minuty. Czterdzieści trzy minuty które mogą zmienić całe jej życie. Pośpiesznie spakowała do dwóch walizek wszystkie kosmetyki, bieliznę oraz trochę ubrać. Zajęło jej to dziesięć minut. Szybko założyła na głowę czapkę i wybiegła z domu ciągnąc za sobą walizkę. Zamknęła drzwi na klucz i popędziła  jak najszybciej na lotnisko. 

***

-Przepraszamy, ale lot Las Vegas-Buenos Aires został przeniesiony na 17:00 z powodu awarii samolotu.-z głośników wydobył się dźwięczny głos stewardessy. Chłopak był zdenerwowany, bo chciał jak najszybciej zapomnieć o tym życiu, a ten głupi samolot mu to utrudniał. Usiadł na ławce obok starszego pana jedzącego kanapkę. 
-Smacznego-powiedział uprzejmie Marco.
-Dziękuję-odpowiedział-Gdzie się wybierasz i po co? Jeśli można spytać-spytał z ciekawością
-Lecę do Buenos Aires. Mam już dosyć życia w Las Vegas. Zostawiłem tu dziewczynę którą kocham, bo nie chciała lecieć ze mną.
-Rozumiem Cię chłopcze. Też kiedyś tak miałem, ale za późno zdałem sobie sprawę, że jest ona miłością mojego życia. Nie popełniaj  tego błędu. Szansa miłości może nie wrócić. 
-Tego nie można nazwać miłością raczej.....-nie zdążył skończyć, ponieważ z głośników zamiast głosu stewardessy usłyszał dobrze znaną mu piosenkę śpiewaną przez jeszcze bardziej znaną mu osobę. Po chwili dziewczyna śpiewając podeszła do niego śpiewając i pocałowała chłopaka. Staruszek uśmiechnął się pod nosem i...po prostu wyparował. Przybył tu z przyszłości i zatrzymał samolot, aby naprawić wszystko. Nie chciał, aby tak wyglądało jego życie. Zmienił to. Teraz wszystko jest inaczej. Teraz Marco mieszka w BA, ma kochającą żonę-Fran i dwójkę dzieci. Często opowiada im tą historię, a one z zainteresowaniem jej słuchają.

sobota, 21 czerwca 2014

Leonetta/ Alexandra Russo

Sztuką nie jest zadręczać się po śmierci bliskiej osoby. Sztuką jest pogodzić się z jej odejściem, aby mogła zaznać szczęścia w Raju.

Ból. Ten cholerny ból po stracie ważnej osoby. Czujesz pustkę. Pustkę, której nikt w żaden sposób nie może zapełnić. Ona odczuwała to bardzo mocno. Nie mogła się pogodzić z myślą, że nigdy go nie zobaczy, nie przytuli, nie pocałuje. Znała go tak krótko, a mimo to pokochała go całym sercem.
Siedziała w trupo białym pomieszczeniu. Tempo wpatrywała się w ścianę. Straciła bardzo ważną dla siebie osobę. Nadal nie mogła w to uwierzyć. Łzy, gorzkie łzy niekontrolowanie spływały po jej twarzy. Była cała blada, lekko się trzęsła. Do sali wszedł dobrze zbudowany mężczyzna. Równie przygnębiony jak brązowowłosa kobieta. Nic nie mówiąc usiadł obok niej, na białym łóżku. Również zaczął się patrzeć w ścianę przed sobą. Ich twarze nie wyrażały żadnych uczuć, ale w środku zwijali się z bólu. Oto co robi z ludźmi strata dziecka.
-Czemu to się tak skończyło?- zapytała cicho kobieta drżącym głosem.
Mężczyzna nic nie odpowiadał.
-Czemu akurat my? Czym zawiniliśmy? Coś zrobiliśmy nie tak?
Mężczyzna nadal nic nie mówił. Objął kobietę ramieniem i przyciągnął do siebie.
-Leon? Odpowiesz mi?
Jednak on nadal milczał. Kobieta wpatrywała się w niego z wyczekiwaniem. Jej oczy były czerwony od płaczu, jednak nie mogła już płakać, jakby łzy jej się skończyły. Cierpiała, bardzo cierpiała. Próbowała tego nie pokazywać, ale to było silniejsze od niej.
-Vilu, co mam ci powiedzieć. Jestem równie wytrącony z równowagi jak ty… -przełknął głośno ślinę. –Ale musimy się z tym pogodzić. Nie ma innej rady.
-Jak mam się z tym pogodzić?! Czy ty siebie słyszysz?! Straciliśmy dziecko, a ty mówisz takie coś. Myślałam, że cie znam po dwóch latach małżeństwa- powiedziała, z każdym zdaniem coraz bardziej zdenerwowana Violetta.
-Vilu- zaczął spokojnym tonem. –Uspokój się trochę… Wdech, wydech, lepiej?- kobieta przytaknęła. –To co ci powiedziałem powie ci każda osoba, którą spotkasz.
Kobieta rozpłakała się. Pozwoliła łzą żywnie spływać po jej policzkach, a następnie na koszulę jej męża. Jej łzy powoli moczyły jego ubranie, lecz oni nie zwracali na to uwagi. Stracili poczucie czasu. Nie wiedzieli czy minęły godziny, minuty, dziesiątki minut zanim się uspokoiła. W swoim towarzystwie tracili poczucie czasu, nawet w takiej sytuacji. Trwała cisza. W końcu Violetta się odezwała.
-Chciałabym zrobić dla niego skromny pogrzeb. Tak, żebyśmy byli my, Camila, Francesca i dwie osoby, które ty wybierzesz…
-Maxi i Marco.
-Żeby nie robić z tego nie wiadomo czego, ale też żeby godnie go pochować.
*
Był to pochmurny dzień. Sześcioro dosyć młodych ludzi zebrało się na malutkim cmentarzu, w jednej z dzielnic Buenos Aires. Wszyscy ubrani na czarno żegnali chłopca, którego co prawda nie znali, ale wszyscy pokochali. Straszy ksiądz wygłaszał swą mowę nad małą, drewnianą trumienką, lecz uczestnicy sprawiali wrażenie jakby go nie słuchali. Wszyscy byli pogrążeni w melancholijnym nastroju. Gdy ksiądz umilkł każdy po kolei podszedł i ostatecznie pożegnał się małym Verdasem.
-Śpij dobrze kochanie- powiedziała i pocałowała swojego synka w zimne czoło Violetta.
Trumna została zakopana, wszystkie formalności załatwione. Grupa udała się wolnym krokiem do rezydencji Verdasów. Zatrzymali się przed drzwiami.
-Chcecie żebyśmy zostali z wami czy… -zaczęła Włoszka.
-Zostawcie nas samych.
-Dobrze.
Cztery osoby udały się w swoje strony, podczas gdy Violetta i Leon weszli do domu. Ona rzuciła się na kanapę w salonie, on opadł na pobliski fotel. Trwali tak rzez dłuższy czas. Oboje wpatrywali się bez celu w ściany.
-Leon…
-Tak, kochanie?
-Podaj mi proszę whisky.
-Ale jesteś pewna Vilu?
-Tak, podaj.
Mężczyzna podszedł do szafki i wyjął dosyć sporą butelkę, po drodze chwycił dwa kieliszki i podał to żonie. Ta nalała sobie trochę do naczynia i napiła się. Mężczyzna zrobił to samo. Po kilku kolejkach zaczęli ze sobą swobodnie rozmawiać, a po następnych języki zaczęły im się powoli plątać. W pewnym momencie zatonęli w namiętnym pocałunku. Ten przerodził się w nierówną walkę o dominację, a ona w gorącą noc pełną wrażeń…
*2 miesiące później*
-Vilu, wróciłem!
Wykończona kobieta wyszła z łazienki z lekkim uśmiechem na twarzy. Jej mąż był wyraźnie zmęczony po całym dniu pracy, a mimo tego odwzajemnił jej uśmiech.
-Coś się stało? Już ci mdłości przeszły?
-Nie do końca, ale czuje się już lepiej.
-A skąd ten uśmiech? Nie żebym narzekał- powiedział i cmoknął żonę w usta. Ona uśmiechnęła się jeszcze bardziej.
-Leoś, my… my…
-My?
-Będziemy mieli dziecko!
Verdas posłał żonie promienny uśmiech po czym namiętnie ją pocałował.

_____________________
Hej, przybywam ja! Jeszcze w sobotę! Zdążyłam, udało mi się, jestem z siebie dumna.
Czekam na wasze opinie, w formie komentarzy <3
Alexandra Russo

piątek, 20 czerwca 2014

One Part Leonetta ,,Obietnica" cz.1 / Nata Dominguez


Tylko życie pędzi coraz prędzej...

   Świat jest bardzo niesprawiedliwy. Wiele ludzi cierpi z tego powodu. Utrata przyjaciół, ukochanego chłopaka, a nawet... życia. Chciałabym Wam przedstawić historię, która pokazuje, że miłość to coś wyjątkowego i nie możemy tego ignorować.
~*~

   Biegła przed siebie. Płakała. Była zrozpaczona chciała choć na chwilę uciec od rzeczywistości. Wiedziała, że to niemożliwe. Nie dała jednak prawdzie za wygraną. Chciała pozbyć się problemów, kłamstw. Stała już za poręczą. W zaczerwieniałej ręce trzymała czarny pistolet. Podłożyła go do ucha. Strzeliła... Wpadła do wody. Od tej pory jej życie miało się zmienić. Jej skończone życie...
   Rok później
   - Nie ma już dla niej szans - powiedziała niska, szczupła blondynka wskazując na nastolatkę - Musimy wykonać eutanazję - oznajmiła i spuściła głowę. Spojrzała na chłopaka, który ją uratował. Był z nią przez cały rok całą dobę.
    - Nie zgadzam się - Powiedział - Nie możecie tracić nadziei. Wiem, że w głębi serca uda się ją wybudzić ze śpiączki. Ona wstanie. Ja to czuję. - Mimo, że nie znał jej imienia, wieku, nic o niej kompletnie nie wiedział, czuł coś takiego nie do opisania. Miał do niej zaufanie, mimo tego, że to nie było możliwe. Nie znali się. Jednak on miał takie wrażenie.
   - Nie możemy nic panu obiecać - Oznajmiła i dotknęła brunetki - Jest blada... To nienormalne. - Miała dość marudzenia chłopaka i wyszła z sali. On został z dziewczyną. Na dobre i na złe postanowił, że z nią będzie.
    Nastolatek siedział i rozmyślał nad swoim życiem. Odkąd chciała popełnić samobójstwo nie miał czasu dla swojej rodziny, znajomych i co najgorsze - dziewczyny. Codziennie z nią "rozmawiał" jeśli można było to tak nazwać. Opowiadał jej o tym, że się kiedyś obudzi.
   - Obudzisz się - powiedział - obiecuję - Złapał ją za rękę i pocałował. Nagle zobaczył, że ciało dziewczyny przebiera jakiejś dziwnej metamorfozy. Zrobiła się bardziej żywa. Ruszyła ręką. On na nią spojrzał i zobaczył, że otwiera oczy.
    - Jejku - Zaczęła nastolatka - Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś? - Spytała i rozejrzała się po pokoju. Zobaczyła tylko biały pokój, łóżko; na którym leżała, i co najważniejsze zobaczyła jego. - Jak pytam to mi odpowiedz. - Powiedziała. Chłopak się uśmiechnął i ją przytulił.
    - Dzięki Bogu, Ty żyjesz! - krzyknął. - Jesteś w szpitalu, chciałaś się zabić. Ja jestem León Verdas, uratowałem Cię, jak się chciałaś zabić, to zadzwoniłem po policję, karetkę i... złapałem cię - oznajmił.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam kolejny raz nawaliłam! To głupie poczucie weny mnie dobija. Niby jest ale nie da się tego w słowa poukładać! :(
Więc bardzo krótkie będzie druga część, ale to w piątek. A ja muszę teraz się "zwenować" xD
Kocham ; )
Piszcie w kom czy się podobało. I możecie mi czegoś doradzić, w końcu człowiek uczy się na błędach, a obietnica nie jest zawsze dotrzymywana.
Kocham :**
To do piątku? xDD
PS. jak zauważyliście zmieniłam nazwę z Natalia Lambre na Nata Dominguez XD

wtorek, 17 czerwca 2014

One Shot- Caxi

    Pewnego dnia dziewczyna o imieniu Camila siedziała na ławce razem ze swoim przyjacielem. On miał brązowe włosy i piękne oczy, oraz wielki talent muzyczny, ona zaś- burzę rudych włosów i brak szczęścia w miłości.

        Połączyła ich pasja do muzyki. Diego (jej przyjaciel) znalazł ofertę prestiżowej szkoły muzycznej- Studia OnBeat. Właśnie po to się razem spotkali- chciał jej zaproponować wspólne przystąpienie do castingu do tej szkoły. Siedzieli i rozmawiali o tym. Dziewczyna nie była co do tego pewna, ale Diego nie ustępował. Co chwilę znajdował jakiś argument:
- Masz przecież wielki talent i dobrze o tym wiesz.- powiedział chłopak,
- No nie wiem! A jak mi się nie uda? Albo będą się ze mnie śmiali jak się pomylę na jakimś występie?!- odpowiedziała Cami,
- Ale możesz tam poznać fajne dziewczyny. Nawiązać jakąś przyjaźń.- Diego nie dawał za wygraną,
- No właśnie!- krzyknęła dziewczyna, a ten już nabrał nadziei, niestety dziewczyna dokończyła i nadzieja prysła- MOŻE!!! Co się wiąże z tym, że nikt mnie nie polubi i będę tam sama.
- A ja to co?!?- parsknął,
- Już wiem!- krzyknął aż dziewczyna podskoczyła,
- Co wiesz?- spytała zdziwiona Camila,
- Tam jest pełno chłopaków, którzy szukają dziewczyny!- powiedział,a raczej krzyknął Diego z nadzieją w głosie.
       Camila jakby wyrwana z transu, po usłyszeniu tych słów szybko wstałą i pociągnęła za rękę Diego. Ruszyła ciągnąc chłopaka za sobą:
- Gdzie ty idziesz?- zapytał zdziwiony,
- Jak to gdzie? Zapisać się na casting do tego Studia OnBeat!- krzyknęła dziewczyna.
- Ale to przecież w drugą stronę.- powiedział rozbawiony roztargnieniem Cami Diego,
- Pff... Yyy... No przecież wiem. Ja tylko Yyy... sprawdzałam twoją czujność.- powiedziała, jąkając się dziewczyna, po czym założyła ręce na piersi.
- Dobra niech ci będzie, a teraz już chodźmy.- powiedział Diego.
         Nie szli zbyt długo, a dotarli by jeszcze szybciej, gdyby nie to, że Cami zatrzymywała się na widok każdego przechodzącego chłopaka. Jej nadzieja na znalezienie tu swojej miłości malała z każdą chwilą, ponieważ nic nie czuła patrząc przechodzących chłopaków. Weszli do kolorowego budynku i podeszli do listy. Camila sięgnęła po długopis równocześnie z jakimś chłopakiem o pięknych, brązowych oczach, w których Cami mogłaby utonąć.
- Przepraszam, ty byłaś tu pierwsza, a tak w ogóle jestem Maxi.- powiedział chłopak, który był jakby zahipnotyzowany Camilą.
- Nic się nie stało. Ja jestem Camila, ale mów mi Cami, a to Diego- wskazała na rozbawionego tą sytuacją Diego.
- Cześć. To może ja zostawię was samych. Pa!- powiedział już odchodząc przyjaciel Camili.
           Oni spojrzeli na niego i z powrotem w swoje oczy. Powoli zaczęli się do siebie zbliżać, Cami wiedziała, że tego pragnie, tak samo jak Maxi. Ostatnie milimetry i niestety zza ściany "wyskoczyła" dziewczyna o czarnych, kręconych włosach i nie miłym wyrazie twarzy.
- Misiu!!! Co ty tu robisz z tym bezguściem?- powiedziała Naty,bo tak miała na imię. I szybko odeszła z triumfalnym uśmieszkiem.
             Camila spojrzała ze łzami w oczach na Maxiego i chciała odejść, ale chłopak złapał ją za rękę i przyciągną w swoją stronę.
- Cami dopiero Cię poznałem, ale zakochałem się w Tobie. Ja jej nigdy nie kochałem, nie kocham i nie będę kochał. Byłem z nią z przymusu. Nie chciałem z nią być, ale nie zerwałem z nią, bo nie chciałem jej zranić. Wiem, że teraz możesz mi nie wybaczyć, ale proszę zostańmy chociaż przyja- i wtedy Camila przerwała mu pocałunkiem.

10 lat później

             Camila i Maxi wzięli razem ślub i mają małą córeczkę Marcelę i kolejnie dziecko "w drodze" Są razem bardzo szczęśliwi. Natalia parę razy próbowała się na nich zemścić, ale została uznana za osobę chorą psychicznie i do końca życia będzie zamknięta w szpitalu psychiatrycznym.

I tak zakończyła się ta historia.



    Happy End dla Caxi i Caxistas!
Mam nadzieję, że się spodoba.
Czekam na komentarze i rady dla mnie! ;*
                                                                                                                            Cande ;*

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Fedemiła-,,Tak różni, a tak podobni''

    Muzyka(narrator)
Czy wszystko na tym świecie musi być tak skomplikowane?-zastanawiali się oboje. On grzeczny chłopak z wysoko postawioną grzywką należący do tej ,,dobrej'' grupki ludzi. A ona? Ona jest zarozumiała i wredna, jest piękną blondynką która należy do ,,złej'' grupy. Czy miłość może zmienić wszystko, tak jak w jakiś romansidłach? Są tak różni, a jednak tak podobni. To prawdziwa miłość i łatwo się domyśleć, że nie jest im łatwo. Wszystko jest przeciwko ich miłości. Jego przyjaciele, i jej przyjaciele , ich pozycje na tym świecie. Jakby się tak chwilę zastanowić to cały świat. Ba! Nawet wszechświat. Wiedzą że nie mogą być razem, ale dlaczego? Tego nikt nie wiem. Są dla siebie całym światem mimo że nawet nie są razem, ani nie są przyjaciółmi. Jedyne co jest dla nich równie ważne to muzyka. To ona odciąga ich od kłopotów, przykrości, strachu i złości, tylko ona ich z tego wyciąga, no może prócz tego że oni są dla siebie najważniejsi. Mimo że muzyka odciąga ich od wszystkiego, to od miłości jakoś nie może................................

Ludmiła siedziała na ławce i płakała, tak własnie ona Ludmiła Ferro pierwszy raz w życiu płakała, a przez co? Przez to że pierwszy raz w życiu się zakochała, i wiedziała że on jej nie kocha tak myślała, ale czy to prawda? On był dobry-a ona zła, on śliczny-a ona brzydka, pierwszy raz w życiu miała kompleksy i sama wmawiała sobie że jest brzydkim potworem..... Czy on tak myślał? Nie myślał zupełnie co innego o tej  sprawie. Siedział na ławce i myślał, a na jego pojedynku co kilka sekund pojawiała się jedna łza. Myślał o niej, o swojej miłości. Zakochał się, ale nie tak przelotnie. To uczucie było silniejsze od niego miał ochotę do nie pobiec i ją pocałować. Ale kim on był dla niej? No właśnie kim? NIKIM, tylko o tym teraz myślał, że jego miłość nigdy go nie pokocha, że jest przy niej tylko jakimś nieudacznikiem.. Już chciał się poddać, ale pomyślał:-Jestem Federico Ramos! Ja nigdy przenigdy się nie poddaję, a szczególnie jeśli chodzi o coś dla mnie ważnego! Zaraz potem wstał z ławki na której siedział, także ona to zrobiła. Szli ciągle przed siebie, i nagle oboje na kogoś wpadli. On na nią, a ona na niego. Powiedzieli oboje ciche przepraszam i chcieli iść dalej, ale coś, lub ktoś im przeszkodziło. Ona poszła w swoje prawo, a on w lewo i znowu na siebie wpadli, a potem stało się tak jeszcze trzy razy. -Może to przeznaczenie-powiedział z uśmiechem Fede. -Z pewnością-odpowiedziała lekko uśmiechając się, i oboje się zaśmiali. -Dlaczego płakałaś? Taka śliczna dziewczyna nie powinna tego robić-odrzekł smucą się tym że płakała. -Jestem śliczna?spytała radośnie.-Dla mnie bardzo, nie mogę się napatrzeć-gdy to powiedział ich oczy spotkały się i zatopili się w delikatnym pocałunku. Oboje bardzo się cieszyli, i wiedzieli że w tym dniu coś się między nimi zmieni.

Speszona dziewczyna uciekła. I tak to się zakończy? Czy ich miłość w końcu wygra? 


******************************************


Narrator(muzyka)

Minęło już kilka dni od poprzednich wydarzeń, a drobna blondynka nadal nie może o tym zapomnieć. Jej myśli ciągle zajmuje śliczny szatyn z wysoko postawioną grzywką. Ciągle myślą o ich pocałunku. Ona myśli o nim, a on o niej. Myślą o tym niezwykłym zdarzeniu które miało miejsce trzy dni temu-o pocałunku.Nie żyć przeszłością. Czy to możliwe? Na świecie jest tylko jedna osoba która może pomóc im się połączyć. Pewna siebie ruda dziewczyna która ma już swoją drugą połówkę-Camila Torres. Ona przyjaźni się i z nią i z nim. Zna ich jak własną kieszeń. Sama kiedyś przeżyła trudną miłość. Chciała być z jej najlepszym przyjacielem-Maxi'm Ponte. Czy jej się udało? Jasne że tal! To było przeznaczenie tak jak w przypadku Ludmiły Ferro i Federico Ramosa. Oni mimo iż nie są razem i się za bardzo nie znają mogli by zrobić dla siebie wszystko. On kocha ją a ona jego-prosta zasada by żyć jak najlepiej. Jednakże oni żyją nieświadomi iż osoby które kochają odwzajemniają to uczucie. Chociaż po pocałunku z panem Ramosem, panience Ferre przyszło na myśl że on też ją kocha, ale on stracił nadzieję po tym jak ona uciekła. Teraz żyje w przekonaniu że ona go nie kocha. Bzduryyyyyyy. Ona kocha go bardzo, tak bardzo że mogłaby dla niego skoczyć z mostu. Ona już nie płakała bo w głębi serca wiedziała że on ją kocha. W innym domu Maxi i Cami knuli jak połączyć ich przyjaciół. Mają już świetny pomysł. Camila zadzwoniła do Violetty, a Maxi do Leona, aby pomogli im wszystko zaplanować. Znali już datę spotkania Fedemiły. Wiedzieli w co ubierze się ona, i w co ubierze się Fede. Cami i Viola były już u Ludmiły aby przekonać ją by poszła z nimi.
-Ludmi idziemy do parku, a ty idziesz z nami.
-Nigdzie nie idę. Ja zostaję w domu czy tego chcecie czy nie!-wykrzyczała blondynka
-Idziesz, a to jest twój strój:
-Po co mam tak się ubierać do parku?
-Jak?
-Tak.......tak elegancko.
-Bo ja i Leon mamy rocznicę i przyjdzie Cami, Maxi i ty.
-No dobra-powiedziała zrezygnowana, i wykonała polecenie przyjaciółek

Tym czasem w domu Federico
-Stary musisz z nami iść-powiedzieli Maxi i Leon
-Gdzie?
-Do parku. Przebierz się w to i chodź na dół:
-Do parku?
-Vilu i ja mamy dzisiaj rocznicę-skłamał szatyn
Wszyscy wyszli do parku. Maxi, Leon i Fede, oraz Cami, Viola i Ludmi. Gdy blondynka zobaczyła jej ukochanego chciała się wycofać, ale przyjaciółki ją zatrzymały. Tak samo było u chłopców.
-My idziemy, a wy sobie wszystko wyjaśnicie-powiedziała ruda i z ich przyjaciółmi odeszła zostawiając zakochaną ,,parę'' razem.
-Ludmiła/Federico słuchaj-powiedzieli równocześnie
-Muszę ci coś powiedzieć
-Ty pierwsza/y
-Ja się w tobie zakochałam/em
-Też cię kocham Ludmi/Fede-powiedzieli równocześnie i się pocałowali. Od tamtej pory aż po te czasy są piękną parą, choć minęło już dwadzieścia lat. Są małżeństwem i mają piętnastoletnie bliźnięta-córkę Camille i syna Maxi'ego. Na cześć ich przyjaciół dzięki którym tworzą teraz parę.

Morał-Zaryzykuj!!!!!!!!!
********************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************
Odkopałam mój stary OS ze starego bloga. Musiałam coś na dzisiaj wykombinować. Jak wam się podoba?

piątek, 13 czerwca 2014

One Shot Fedemiła ,,Bez Ciebie moje życie nie ma sensu!" ~~Nata Dominguez

  

  Zapłakana dziewczyna szła w nocy ciemną ulicą. Była wyczerpana. Co tydzień chodziła na dyskoteki w klubie nocnym wraz z przyjaciółmi. Tym razem postanowiła wyjść wcześniej, bardzo ją bolała głowa. Wypiła za dużo alkoholu, a na dodatek tej nocy wciągnęła narkotyki. Obolała szła drogą bez żywej duszy. Nikogo nie było na tej ulicy. Żadnych domów, ludzi. Jedynie było słychać niepokojący szelest w krzakach. Postanowiła się pośpieszyć, miała okropne przeczucie. Słyszała coraz gorszy szum aż w końcu zaczęła biec. Biec przed siebie nie zważając na to, że może się zgubić. Nagle poczuła że ktoś ją złapał za rękę, a następnie zaciągnął na pobocze. Poczuła na sobie ciężar. Zaczęła płakać, a zamaskowany mężczyzna zakrył jej usta dłońmi. Nigdy nie sądziła, że to się jej zdarzy. Miała nadzieje, że to tylko koszmar. Że się obudzi i że to tylko sen. Niestety to stało się rzeczywistością... Poczuła wielki ból i płakała coraz bardziej. Brakowało jej powietrza przez mężczyznę, który zakrywał jej twarz. Chciała tylko, żeby to się skończyło... Po tym wydarzeniu dziewczyna trafiła do szpitala psychiatrycznego.
                                                                             ~~*~~
   3 lata później
   - Zostawcie mnie! Nie chce - krzyczała osiemnastolatka - Znów mnie tam zabierzecie, nie chce żeby on... - Zapłakana blondynka nie dokończyła tego zdania. Była w okropnym stanie psychicznym. 
   - Spokojnie zabierzemy cię tylko na salę. - oznajmił młody praktykant z Włoskim akcentem - Będzie dobrze, jesteśmy przy tobie nie musisz się niczego bać - uśmiechnął się, aby dziewczyna się rozluźniła. Wiedział, co jej się przydarzyło. Była delikatna, jeśli ktoś chciał ją dotknąć od razu myślała, że chce ją zgwałcić. W wieku 3 lat straciła rodziców w wyniku katastrofy lotniczej. Nie wyjechała z nimi z powodu choroby w Argentynie została z babcią, której niestety teraz już nie ma... Została jej jedynie starsza siostra, dwudziestoletnia brunetka o imieniu Lara będąca zawsze przy niej. 
   - Ja nie chce już żyć! - krzyknęła do praktykanta i zobaczyła ostre narzędzie leżące na półce. Szybko do niej podbiegła i wzięła w rękę nożyce operacyjne...
   - Zostaw to - zaczął czarnowłosy - Jeśli to zrobisz już nigdy nie zobaczysz swojej siostry, którą tak kochasz. Ona wpadnie w rozpacz i także się zabije - oznajmił i spojrzał na blondynkę litośnie. 
   - Nieprawda, ona sobie da radę! - krzyknęła i zaczęła płakać coraz bardziej. Nie było dnia, bez którego by płakała. Jej ręce były pocięte identycznie jak nogi. Cała się trzęsła i dodała - Masz rację. - nożycami rzuciła w ścianę i usiadła. Rękoma podparła twarz i zaczęła płakać coraz bardziej. Włoch do niej podszedł i objął. Spojrzała mu w oczy a on w jej. Między sobą poczuli jakąś wielką więź i blondynka przestała płakać. Zbliżali się do siebie. Pewnie pocałowaliby się gdyby nie odruch Ludmiły - właśnie tak miała na imię. 
   - Nie! - krzyknęła - Nie chcesz być z taką nieczystą dziewczyną! - krzyknęła i znów zaczęła płakać. Wybiegła z sali i poszła do swojego pokoju. Miała balkon. Weszła tam i była blisko zeskoczenia. Włoch o imieniu Federico pobiegł za nią i zobaczył, że jest już za drugą stroną balkonu. Było bardzo wysoko, na dodatek była noc. Samochody jeździły, a  gdyby zeskoczyła pewnie wpadłaby na jednego z nich lub przejechałby ją samochód. Dziewczyna się bardzo trzęsła. Nie miała odwagi tego zrobić, ale była do wszystkiego zdolna. Ignorowała strach, kierowała się sumieniem, które nie dawało jej nigdy spokoju. Czasami miała okropne wizje i myślała, że to dzieje się znowu. 
   - Nie skocz, błagam! - krzyknął Włoch i podszedł do balkonu, złapał ją za rękę. - Proszę, bez Ciebie moje życie nie ma sensu! - oznajmił i klęknął - jeżeli się zabijesz zrobię to samo. Odkąd się tu pojawiłaś zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia - oznajmił.
   - Nie chcesz ze mną być, jestem nieczysta! - powiedziała i się na niego spojrzała. Zaczęła znowu płakać.
   - Chce być z tobą! Nie obchodzi mnie to co było, żyjemy teraźniejszością, przeszłość jest wspomnieniem! - powiedział takie zdanie, że dziewczyna zrozumiała, czego chce. Przeszła na drugą stronę, wchodząc na balkon i spytała:
   - Naprawdę? - uśmiechnęła się i przytuliła chłopaka - Też coś do Ciebie czuję. Myślisz, że mi przejdzie? 
   - Myślę, że będziemy razem - powiedział i się uśmiechnął.
  
   Dzięki wyznaniu chłopaka dziewczyna doszła do siebie i nie myślała o tym wydarzeniu tak często. Bywały noce, że nie mogła spać. Ale przy jego obecności czuła się szczęśliwa i bezpieczna. Zamieszkała z nim. Nigdy nie pomyślałaby, że będzie kiedykolwiek szczęśliwa. Do dojścia do siebie pomogła jej także siostra Lara, która dowiedziała się pierwsza o całym wydarzeniu. Ludmiła przestała chodzić do nocnych klubów. Życie dziewczyny skończyło się szczęśliwie...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jezu powiedzcie mi kochani jak na wenę można czekać aż tydzień?! Chciałam napisać coś w zeszłym tygodniu, miałam mnóstwo pomysłów, ale nie wiedziałam jak to skleić w słowa. Mój pierwszy one shot o Fedemile :3
Jak wyszło? Komentować, jeśli chcecie ^^ Jakoś tak mnie wzięło na szpital psychiatryczny. Sama lepsza nie jestem, tylko o takich głupotach myślę. W sumie to życie nie jest takie złe :** Ludmiła odnalazła miłość swojego życia. Skołowałam to w godzinkę, wiem, mało mi zajęło, ale dziś (piątek) jest mój termin i nie mogłam nic nie dodać... ;*  
Koffam,
    Nata Dominguez :**

sobota, 7 czerwca 2014

Caxi-Miłość jest najważniejsza.....(Gabi *o*)

Stała sama na środku korytarza rozglądając się w każdą stronę. Nigdy nie była sama. Zawsze miała kogoś kto ją wysłucha, a teraz? Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Jej najlepsza przyjaciółka zrobiła jej coś czego ruda nigdy by się po niej nie spodziewała. Całowała się z jej chłopakiem! Zamiast powiedzieć przepraszam Violetta ją wyśmiała. Sama pomogła jej poderwać Sebastiana, a teraz go pocałowała. Wiecie co było najgorsze? Seba nie próbował przestać, a nawet odwzajemnił pocałunek. Gdy Cami spoliczkowała ,,Violunię'' on powiedział jej, że przesadziła i poszedł pocieszyć pannę Castillo. Po chwili podbiegła do niej jej była przyjaciółka Ludmiła. Pokłóciły się właśnie o Violettę. Ludmiła ją ostrzegała, ale Camila jej nie posłuchała. Drobna blondynka przytuliła rudą w pocieszającym geście.
-Dziękuję-szepnęła Torres
-Jestem Twoją prawdziwą przyjaciółką i nigdy cię nie opuszczę.
-Kocham Cię-odpowiedziała przyjacielsko
-Ja Ciebie też. Przyjaciółki na zawsze?-spytała z cichym śmiechem. Tak jak zawsze gdy była zadowolona.
-Tak-odpowiedziała składając przysięgę na paluszek tak samo jak gdy były małe.
-On nie był Ciebie wart. Może w ramach niespotykania się przez trzy lata pójdziemy na imprezę? Rozerwiesz się trochę i spróbujesz zapomnieć o Sebastianie?-zaproponowała Ludmiła
-Okej, ale najpierw muszę coś zrobić-powiedziała i podeszła do Seby. Camila tak jak poprzednio Violettę spoliczkowała Sebastiana i oznajmiła, że to koniec. On był zszokowany. Razem z Violettą myśleli, że owinęli  sobie ją wokół palca, ale prawda była inna. Dziewczyna zagubiła się, zakochała, ale gdy przejrzała na oczy wszystko było inne. Ten pocałunek pozwolił jej zrozumieć wszystkie błędy. Od śmierci swojego najlepszego przyjaciela była zagubiona. Trzy lata temu gdy miała piętnaście lat zmarł na raka. Kochała go nie tylko jak przyjaciela, ale dopiero potem sobie to uświadomiła. Od razu zaprzyjaźniła się wtedy z Violettą. Ta owinęła ją sobie wokół palca, a potem znalazła jej chłopaka który będzie tak naiwny, aby pomóc jej w planie zniszczenia Cami. Dlaczego to robiła? Po prostu nie miała w swoim życiu celu. Poza jednym-niszczeniem ludzi. Gdy wracała do Ludmi miała dziwne przeczucie. Jakby ktoś stał koło niej. Gdy schodziła ze schodów poczuła czyjąś rękę na plecach. Następnie spadła. Potem widziała już tylko ciemność. Gdy otworzyła oczy zobaczyła tylko jasność. Po chwili ujrzała postać. Bardzo przypominała ona JEGO.  Miał biały strój i skrzydła.
-Maxi?-spytała
-Tak Cami to ja-powiedział, a ona podbiegła do chłopaka i gwałtownie go przytuliła.
-Skąd Ty się tu wziąłeś? Przecież Ty nie żyjesz-powiedziała płacząc
-Zawsze byłem przy Tobie. Gdy zmarłem dostałem bardzo ważne zadanie. Miałem być twoim aniołem stróżem. Tak się stało.
-A gdzie ja jestem?
-Jesteś na granicy. Masz jeszcze szansę żyć. Musisz tylko się zgodzić. Albo ja zrobię to za Ciebie.
-Maxi nie masz prawa za mnie decydować.
-Mam. Więc chcesz żyć czy nie?
-Nie.
-Skoro chcesz to ok.
-Nie możesz za mnie decydować. To moja sprawa.
-Cami kocham Cię oraz chcę Cię chronić! -powiedział i zniknął. Po chwili obudziła się w szpitalu. Nie miała pojęcia skąd się tu wzięła, ale nie chciała tu być. Wyjście jest jedno. Ruda poszła do łazienki i powoli otworzyła okno. Wyłożyła przez nie obie nogi i usiadła na parapecie. Odepchnęła się i zaczęła spadać. Nie bała się. Wręcz przeciwnie. Cieszyła się, że wreszcie będzie z ukochanym. Poczuła ból i....zasnęła na wieki. Zobaczyła ukochanego. On zszokowany spojrzał na nią wzrokiem typu: ,,Jak mogłaś!? Chciałem Cię chronić''. Zamiast odpowiedzieć podbiegła do niego i rzuciła się mu na szyję następnie całując. Chłopak pogłębił pocałunek. Z góry zaczęły lecieć płatki róż. To było niezwykłe.
Morał tej historii jest taki: Miłość jest najważniejsza.
******************************************************
Hej kochani! Jest to pierwszy OS na blogu. Wyszedł mi okropnie. Ten One Shot miał być zupełnie o czym innym, ale zmieniłam zdanie i wyszło to coś. No, ale nieważne. Chcę znać wasze zdanie.  Co o nim myślicie? PS. Dedykuję go Carrots za zaległą nagrodę z konkursu :p

środa, 4 czerwca 2014

Powitanie!

Gabi *o*
Hejka! Oto nowy bloga którym będą One Shoty z serialu ,,Violetta''. Będę tu pisać z czterema milion razy bardziej utalentowanymi dziewczynami ode mnie. Ja oczywiście jestem tu najmniej utalentowana(jeśli chociaż w ogóle :p). Bardzo się cieszę, że będę mogła tu pisać. Dniem w którym będę pisać jest poniedziałek. Pierwszy OS pojawi się 9 czerwca. Kocham was <333

Natalia Lambre

Na początek witam wszystkich fanów Violetty :) Stworzyłyśmy ten blog głównie po to, żeby znalazły się na nim one shoty - czyli zazwyczaj opowiadania o jednej części. Bardzo się cieszę, że mogę tutaj pracować i mam nadzieje, że nawiążemy razem wspólny kontakt. Liczę na to, że spodobają Wam się moje opowiadania, tym bardziej, że lubię wszystkie pary z Violetty i każdy coś dla siebie znajdzie; Leonetta, Dieletta, Fedemiła, Marcesca, Naxi, Caxi, Germangie, Pangie :) Jeszcze nie znam dokładnej daty swojego pierwszego one shota, ale zdradzę tylko tyle, że będą się pojawiać w piątki :) Do posta :D
Pozdrawiam ;*



Lodovica Comello (Cande)

Ok! Więc tak. Hejka wszystkim, którzy będą odwiedzać tego bloga. Cieszę się, że mogę pracować z takimi fajnymi dziewczynami. Violetta to mój ulubiony serial, dlatego będę się starała przy tym blogu. Ubóstwiam wszystkie pary z tego serialu, dlatego będzie w moich opowiadaniach się działo różnie, pewnie tak jak w OS-ach współautorek. Moje opowiadania będą pojawiały się zawsze we wtorki, raz będą krótsze, a raz dłuższe, ale to sami zobaczycie. Na końcu będę się podpisywać Cande. Pozdro! Kocham ♥
                                                                                                                            Cande ;*




Carrots (Weronika)

Yolo. To je jo ta idiotka, to beztalencie. W ogóle, to ja nie wiem co tu robie. Wśród tak utalentowanych pisarek. Ja tu wcale nie pasuje, to oczywiste. Ale pozostawmy te sprawę na później, jeszcze będę miała okazję ponarzekać. xD  Co ja tu mogę jeszcze napisać? Bardzo się cieszę, że mogę pisać z tak utalentowanymi dziewczynami. Ja sobie zajmę chyba niedzielę.
Nie obiecuję, że One Shoty będą Wam się podobać,  ale mogę obiecać, że się postaram.
Kocham <333


Alexandra Russo

Hej. To ja! Ta osoba, której pewnie nikt nie kojarzy, ale trudno. Dzisiaj wyjątkowo moja wrodzona niepewność siebie schodzi na bok i powiem, że bez względu na to co pisały dziewczyny wyżej wszystkie jesteśmy równie utalentowane. Cieszę się, że będę mogła z nimi pracować.
Ja będę pisać w soboty. Nie wiem jeszcze kiedy pojawi się pierwszy OS, bo ci którzy mnie kojarzą widzą, że u mnie z weną to czasami ciężko, a jeszcze kiedy lenistwo bierze górę...
W każdym razie już jakiś czas temu chciałam założyć takiego bloga, a teraz mam możliwość go współtworzenia :)
Pozdrawiam <3