wtorek, 22 lipca 2014

One Shot Lemi by Carrots "Nadzieja zawsze umiera ostatnia"


    "Nadzieja zawsze umiera ostatnia." Nadzieja jest małą iskierką w ciemnym tunelu.
Nadzieja jest często jedynym co nam pozostaje, często tym co trzyma nas przy życiu.. Czym byłby człowiek bez nadziei? Nadzieja pozwala nam marzyć, dzięki nadziei możemy  realizować marzenia. Jednak zabijając marzenia ośracamy nadzieję. Pomyśl czym byłoby życie bez nadziei?

 15.IV.2010

-Ale wrócisz, prawda?-zapytała ocierejąc łzy spływające po policzkach.
-Obiecuję. Nie zostawie Cię samej. To moja ostatnia wojna potem będę już tylko Twój.-powiedział całując delikatnie jej dłoń.
Odszedł. Na zawsze.

10.VII.2004

-Wszystkiego Najlepszego z okazji szesnastych urodzin.-pocałował Ją w policzek i wręczył małe pudełeczko.
-Nie musiałeś. Dziękuje.-uśmiechneła się nieśmiało i otworzyła paczuszkę.
Wyciągneła z opakowania srebny wisiorek z serduszkiem.
-Leon-wypowiedziała jego imię z takim uczuciem-jest piękny ale... ja nie mam jak Ci się odwdzięczyć.
-Nie musisz. Wystarczy, że tutaj jesteś. Daj założe Ci.
Przejął naszyjnik w swoje ręce i odgarniając falę rudych włosów założył dziewczynie wisiorek.
-Jest śliczny-uśmiechneła się- dziękuję.
-Nie musisz dziękować mi tyle razy. Pięknie wyglądasz-stwierdził, przybliżając się do Camili.
Pocałował ją, znowu znaleźli się w swoim osobistym niebie , gdzie tylko Oni mieli dostęp.

08.III.2006.

-Musisz mi coś obiecać.-powiedział poważnie chłopak.
-Co?-spytała zaciekawiona dziewczyna.
-Dzisiaj jest wyjątkowy dzień, zostałem powołany do wojska muszę wyjechać.
-Co takiego?
Była zaskoczona, zrospaczona i rozżalona.
-Zostawiasz mnie?-zapytała, próbując się nie rozpłakać.
-Nie mam innego wyjścia. Chciałbym zostać przy tobie, ale nie mogę. Rozumiesz to prawda?-lekko kiwneła głową.-Dlatego chce Cię prosić żebyś obiecała mi, że będziesz na mnie czekać.
-Leon, będę zawsze o każdej porze dnia i nocy, będę na Ciebie czekać. Ale Ty musisz obiecać mi, że wrócisz.
-Nie mogę Ci tego obiecać-tych słów właśnie się bała najbardziej na świecie.
Z jej oczu popłyneły łzy.
-Nie płacz.
-Jak mam nie płakać skoro idziesz na śmierć?

19.XI.2007

To dziś od tak dawna znowu mogą się zobaczyć, będą razem znowu. Znowu się spotkają rzucą się sobie w ramiona i wyznają miłość tak bardzo na to czekali.

17.I.2008

-Leon!
-Co się stało kochanie?-kilka dni przed ich ślubem, Camila przybiegła do ukochanego z płaczem.
-Mój tata on, on... on nie żyje.-wyznała łkając po czym znowu zalała się łzami.
Przytulił Ją mocno do siebie jakby chcąc uchronić przed wszelkim złem panującym na tym świecie.

22.I. 2008

To dziś najpiękniejszy dzień tych dwojga ludzi. Camila przyjmnie nazwisko Verdas i będą żyli długo i szczęśliwie. Jak w bajce. 

15.IV.2010-znowu

-Poczekaj! Leon!
Odwrócił się, spojrzał na swoją zapłakaną żonę.
-Kocham Cię-powiedziała podbiegając do niego i rzucając mu się na szyję.
-Ja Ciebie też-wyznał całując ją. Ostatni raz.

21.IV.2010.

To dopiero tydzień bez Niego, a ona już tak bardzo tęskni. Leon jest dla niej jak słońce, jak woda, jak tlen bez niego nie potrafiła funkcjonować.
Postanowiła do Niego napisać list. Listy to jedyne co im pozostało.

Buenos Aires 21.IV.2010

"Tylko bądź  w każdy dzień i każdą noc."

Leon minął dopiero tydzień od kiedy się rozstaliśmy a ja już nie mogę wytrzymać.
Tęsknie za Tobą, za Twoim dotykiem, zapachem, głosem.
Brakuje mi Ciebie, nie wiem jak ja tyle bez Ciebie wytrzymam. 
Muszę Ci jeszcze coś wyznać. 
Gdy wyjeżdżałeś nie byłam pewna teraz to już potwierdzone. 
Jestem w ciąży. Będziesz ojcem. Czuję się okropnie, szczególnie, że Ciebie nie ma obok. Nie mam z kim porozmawiać.  
Tak bardzo chciałabym żebyś był teraz obok mnie, pocieszył mnie i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
Niestety obawiam się, że nie będzie.
Odpisz proszę. Kocham Cię.
Camila


Pakistan. VI.2010

"Człowiek ma dar kochania lecz także dar cierpienia"

Cami. Nawet nie wierz jak bardzo cieszę się , będziemy mieli dziecko.
Ja również  żałuje, że nie mogę być z Tobą, być z Wami.
Ale zobaczysz wszystko się ułoży, wrócę i już nigdy Cię nie zostawię, będziemy razem na zawsze. 
Zawsze!
Słonko, wytrzymaj proszę! Wrócę do Ciebie. 
Bardzo chce być przy porodzie. Proszę  nie zapomnij mnie.
Twój na zawsze Leon.

Buenos Aires 16. VIII.2010

"Miłość jest jak jad żmiji-leczy albo zabija."

Leon, moja tęsknota mnie zabija od środka, nie potrafię już funkcjonować bez Ciebie.
Nie potrafię jeść, pić, chodzić. Uświadomiłam sobie co zrobiła miłość ze mną.
Uzależniłam się od Ciebie. Jesteś mi potrzebny do życia. 
Nawet gdybym chciała nie potrafiłabym zapomnieć.
Twój list czytam miliony razy. Daje mi on świadomość, że jeszcze będziemy razem.
To dziewczynka. Jak ma mieć na imię?
Zawsze kochająca Cami.





08.X.2010

Nic, zero, pustka.
Jedynie płacz.



24.XI.2010

Nadal nie dostała odpowiedzi. Łudzi się, że może po prostu nie dostał listu.
Już zna datę porodu.



22.XII.2010

Na świat przyszła mała Alice.
Ojciec Leon Verdas.
Camila od tak dawna się uśmiechneła.
Benounos Aires 02.I.2011

Buenos Aires 02.I.2010

"Nadzieja zawsze umiera ostatnia"


Leon nie  dajesz znaku życia martwię się. 
Boję się, że  coś Ci się stało. Mamy piękną i zdrową córeczkę Alice.
Nie umiem zebrać myśli. 
Leon walcz, proszę! Wróć do Nas.  Będę na Ciebie czekać i nigdy, nigdy Cię nie zapomnę.
Pamiętam każdy moment spędzony z Tobą. 
Tak bardzo chciałabym Cię zobaczyć.
I wiesz co? Wierzę, że kiedyś wrócisz. 
Nadzieja zawsze umiera ostatnia.

23.VII. 2014-rzeczywistość.

Mamusiu?
-Tak kochanie?
-Czemu ja nie mam tatusia?
-Słoneczko!-Camila ukucneła przed dziewczynką-masz tatusia, jest tam!-wskazała na niebo pełne gwiazd-i cały czas na Ciebie patrzy. Któregoś dnia do nas wróci zobaczysz. Trzeba tylko mieć nadzieję.




O boże! Czy Wy to widzicie?! Taka masakra! 
Wiecie co? To dopiero mój drugi Shot na tym blogu Lols.
Może coś na temat OS? Więc tak napisany został jeszcze grubo przed wakacjami, po tym jak przeczytałam jakąś historyczną książkę. Chciałam pokazać w tym OS jak dużo trzeba poświęcić dla pokoju na świecie, ale pewnie mi nie wyszło, jak cały Part.
A właśnie muszę Wam jeszcze przekazać, że za tydzień może nie pojawić się OS (czy to jakaś nowość? -.-) bo mnie nie będzie od środy do niedzieli, chyba, że napiszę coś wcześniej a opublikuje na którymś z postojów albo na noclegu xD
Btw. Czyż ta Weronika nie jest genialna? Siedzi w tajemnicy pod kołdrą i przepisuje Shota z zeszytu. Gdyby mama się dowiedziała to by była haja. Za pół godziny druga a Weronika jeszcze nie śpi no co za naganne zachowanie. Wstyd i hańba mi na zawsze!
Napomne jeszcze o błędach, które za pewne popełniłam, zwalam na tableta, przy, którym nie nawidzę pisać xD

Dobra kończę ten durny temat. Bo zaczynam bredzić nie wiadomo co. xD
I tak Was kocham.
Carrots-największy nieogar i beztalencie jakie widział świat.


wtorek, 8 lipca 2014

Przepraszam!

Hej!!! Wiem, że powinnam dodać OS, ale... No właśnie zawsze musi być to ale! Jestem na siebie mega zła, bo się zgłosiłam do współpracy na tym blogu jak na razie wszystko zawalam. Albo jakiś wyjazd, albo popsuty komp, albo co najgorsze brak weny. Więc chyba odchodzę. Nie wiem jeszcze się trochę waham. Ale patrząc na opowiadania innych dziewczyn ja po prostu wymiękam. Co o tym sądzicie? Komentujcie co o tym sądzicie. Jak będzie dużo kom to mnie bardzo zmotywujecie i postaram się was nie zawieść. Jeżeli nie będzie za dużo komów to odchodzę. (Jakby coś nie szantażuję was, tylko proszę o wyrażenie swojej opinii)

piątek, 4 lipca 2014

One Shot Dieletta, Fedeletta "Na zawsze w moim sercu" / Nata Dominguez


,,Nie śpiesz się, nie ma po co.
Nie ma lepszych, nie ma gorszych.
Tylko miłość, miłość, miłość i tysiąc opcji,
aby być lepszym."

  Leżała i patrzyła w sufit. Już nic nie poprawiłoby jej humoru. Nie udało jej się powstrzymać łez. Zapłakała całą poduszkę. Nie chciało jej się żyć. Chciała o wszystkim zapomnieć. Urodzić się na nowo. Nie poznać go. Nie zakochać się. Nie chciała, żeby ją zranił. Niestety nie decydujemy o wszystkim. Płakała coraz bardziej, aż oczy zrobiły się całe czerwone i zaczęły ją szczypać. Zamknęła oczy. Zasnęła. Przyśnił jej się ten dzień.
   Violetta i Diego spotykali się ponad rok. Poznali się na weselu jej kuzyna. Od razu zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. On poprosił ją do tańca i zgodziła się. Pakiet ich porwał. Nie było dla nich poza nimi świata. Wpatrzeni w swoje oczy zapomnieli o wszystkim. O problemach i szczęściach, o czasie, który jest jak pieniądze. Właśnie na tym balu się pocałowali... Rozumieli się jak nikt inny. Jednak coś musiało się zepsuć. Pewnego dnia dostała anonimowego smsa "Przyjdź na ul. sosnową 344b". Zrobiła to więc. Zapukała do drzwi. Słyszała jakieś piski. Drzwi otworzył... Diego i jakaś dziewczyna. Była prawie naga, z resztą tak, jak on. Na dodatek ją obejmował. Mówił "To nie tak, jak myślisz". Dziewczyna wybiegła i pojechała do domu. Weszła na strych. Otworzyła okno. Chciała zeskoczyć. Jednak nie miała na tyle odwagi. Zeszła na dół. Położyła się na łóżku. Od tamtej pory dotąd, czyli trzy miesiące, nic nie je, nie pije. Robi to tylko z powodu upartej przyjaciółki, Francesci, która dba o nią jak o własną siostrę.
   - Powiem tylko tyle - zaczęła. Powiedziała coś po raz pierwszy od tygodnia. Siedziała z nią przyjaciółka - Że nie chce mi się żyć. - Oznajmiła i spojrzała na Włoszkę.
   - Violu. Nie mów tak. - Powiedziała i pogłaskała jej ramienia. Nastolatka leżała na łóżku, więc Francesca usiadła obok niej. Była zmartwiona całą tą sytuacją. Nie wiedziała, jak ważny jest dla niej Diego. Nie wiedziała, że był dla niej ważniejszy niż ona. - Zostawię Cię samą. - Oznajmiła schodząc z łóżka. Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
   Violetta postanowiła, że nie będzie zalewać się łzami. Zrobi coś, żeby Diego był zazdrosny. Do tego planu musiała jednak kogoś wykorzystać. Więc postanowiła wynająć swojego byłego chłopaka, Federico. Zadzwoniła do niego i powiedziała, że za to dostanie pieniądze, więc chłopak nie zwlekając wsiadł w samochód i pierwsze, co zrobił to ją odwiedził. Wparował do domu bez pukania zamykając za sobą drzwi i wchodząc na górę do pokoju nastolatki. Zapukał i usłyszał lekkie "proszę". Wszedł i usiadł. Wysłuchał całego planu dziewczyny. Postanowili nie marnować czasu i od razu zrealizować plan. Wsiedli do samochodu i pojechali do parku, w którym często przebywał Diego. Już go zobaczyli. Stanęli obok drzewa. Federico miał pocałować nastolatkę. Zbliżał się do niej i namiętnie ją pocałował. Były to zauważył i podszedł do tej dwójki.
   - Ej, stary odwal się od mojej dziewczyny! - krzyknął i popchnął Włocha. Zrobił zazdrosną minę i dotknął Violetty. 
   - Teraz to już moja dziewczyna! - Rzucił się nastolatek i uderzył Diego z pięści. Hiszpan się zaczerwienił i postanowił opuścić park. - Udało się? - spytał Federico.
   - Federico, ja... Ja coś przez ten pocałunek poczułam. On zamieszał mi w głowie. 
   - Co? Violetta, czujesz coś do Diego?
   - Tak. Ale do Ciebie teraz już też.
   - Ja do Ciebie też coś teraz poczułem. Obawiam się, że nasz plan trochę się pokrzyżował.

   Włoch zawiózł nastolatkę do domu, ta weszła do środka i pobiegła na górę. Zaczęła płakać. Nie chciała, żeby to tak się potoczyło. Nie wiedziała, że jak on ją pocałuje, co coś do niego poczuje. Nie pomyślała nad tym. Chusteczki poniewierały się po pokoju. Zapłakana dziewczyna postanowiła, że nie wybierze nikogo.
   Leżała i patrzyła w sufit. W myślach wybierała zalety i wady chłopaków, które miały jej pomóc o podjęciu decyzji. Do pokoju ktoś zapukał. Nastolatka nie powiedziała proszę, a drzwi się otworzyły, co oznaczało, że pukała Francesca.
   - Czego chcesz? - spytała Violetta poprawiając swoje włosy.
   - Chce zobaczyć, jak się czujesz - oznajmiła i usiadła obok dziewczyny. Dotknęła jej głowy. Była chłodna.
   - Możesz wyjść? - Na prośbę dziewczyny Włoszka wyszła z pokoju.

   To był trudny wybór. Tak trudny, że dziewczyna sięgnęła po nóż. Wbiła go sobie w brzuch. Zaczęła płakać. Całe życie przeleciało jej przed oczami. Nie wybrała nikogo. Oni tylko pozostaną. Jak twierdziła, Na zawsze w moim sercu. Nastolatka nie przeżyła. Miała tylko 16 lat, to chyba za mało, by opuszczać świat.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To nie tak miało być :P Ehh to moje guwienko...
Nie ważne nie wyszło, na początku miała być tylko Dieletta i happy end, ale
jak zaczęłam z Fedelettą to postanowiłam, że będzie sad end.
Z kim chcielibyście teraz OS??
Hmmm już nie mam pomysłów. Czekam na wasze opinie :)
Kocham!
Nata Dominguez <3

środa, 2 lipca 2014

One Shot Cago by Carrots; "Czerodziej"



 


      

         Usłyszała tylko trzask poczuła ból. A potem już nic. Straciła przytomność. Świadomość?
Obudziła się dopiero w szpitalu. Wszystko ją bolało. Otworzyła oczy. Znajdowała się w białej sali.
Po chwili zorientowała się, iż jest w szpitalu. Rozejrzała się w około nikogo nie było. Podniosła się na łokciach do pozycji siedzącej. Po chwili do sali wszedł lekarz. Uśmiechnął się widząc, że dziewczyna się już obudziła.
-Co sie stało?-zapytała zapchrypniętym głosem.
-Miałaś wypadek-rzekł powoli.
Pomału wszystko do Niej wracało.
-Gdzie są rodzice?-zapytała ze strachem.
Lekarz posmutniał, zmieszał się nieco.
-Camilo, Twoi rodzice, oni...-do oczu Camili powoli napłyneły piekące łzy.-...Oni nie przeżyli wypatku.. Na prawdę mi przykro-powiedział z żalem.
Dziewczyna opadła na łóżku i zaczęła głośno płakać w tej chwili, miała ochotę zabić tego, który spowodował śmierć jej najbliższych osób. Ciekawe czy na długo?

       -Za nie długo będziesz mogła stąd wyjść. Cieszysz się?-zapytała wesoło pielęgniarka. W jej życiu było seme szczęśce? Nie, na pewno tak nie było. Chciała Ją tylko pocieszyć.
-Z czego mam się cieszyć? Nawet nie mam do kogo wracać-odrzekła cicho.
Pielęgniarka zmieszała się i wyszła.
Całą tą sytuację oglądał pewien chłopak. Wszedł po cichu do sali i usiadł na brzegu jej łóżka.
-Będzie dobrze.-powiedział gładząc ją po plecach.
-Nic nie będzie dobrze-załkała i nie zwracając kto jest tajemniczym gościem rzuciła mu się na szyję.
On pogłaskał ją po włosach i cicho westchnął.

     Czekała cierpliwie na ławce. Z niepokojem wyglądała chłopaka, który w ostatnim czasie odmienił jej życie. Myślała, że po tym wszystkim, po tym jak Jej rodzina zgineła w wypatku, już nigdy się nie podniesie. Życie jest zagadką. Wraz z pojawieniem się Diego, jej życie nabrało kolorów.
Sprawił, że zaczełam żyć?
Nagle jej oczom ukazał się Diego, uśmiechneła się lekko i podniosła się z ławki. Chłopak podszedł do Niej i pocałował czule w policzek, wręczając różyczkę.
-Dzisiaj mija miesiąc od kiedy się poznaliśmy.-powiedział, z uśmiechem. Miesięc radości? Wątpie...
-Trzydzieści sześć dni od kiedy zgineli moi rodzice-stwierdziła, przypominając sobie sytuację, zaistaniałą ponad miesiąc temu.
Uniósł jej podbródek, tak by mogła na Niego spojrzeć.
-Oni są szczęśliwi. Opiekują się Tobą, są tam na górze.-Camila przytuliła się do chłopaka.
-Zaopiekuję się Tobą zobaczysz.-stwierdził-Wiem, że straciłaś wszystko. Pomogę Ci nie tylko duchowo ale także finansowo...
-Nie, nie Diego tyle dla mnie robisz. Nie mogę tego przyjąć.-powiedziała widząc jak chłopak wyciąga z kieszeni kopertę. Owszem ostatnio było jej bardzo trudno, nie miała pracy, nie wiedziała jak się utrzymać. Ale nie chciała obciążać chłopaka.
-Cami, proszę. Chcę Ci pomóc.-mówił błagalnym głosem i wcisnął dziewczynie kopertę do kieszeni bluzy. Chciał zapłacić za swoje błędy?
-Nigdy nie zapytałam Cię, czemu to robisz.-powiedziała wyciągając białą kopertę z kieszeni i trzymając ją w rękach.
-Na prawdę nie rozumiesz?-spytał, Camila pokręciła głową.-Podobasz mi się Cami. Chyba się zakochałem-wyznał łapiąc ją za ręcę.
Spojrzała na Niego a Jej oczy zabłyszczały. Zbliżył się do Niej i delikatnie pocałował. Było jej tak wspaniale. Raj na ziemi? Nie na długo.... Otsunął się od Niej i ułożył swoją rękę na jej policzku.
-Na pewno chcesz podjąć to ryzyko i być ze mną?-zapytała. Nie ma wyjścia.  Już zakochując się podejmujesz ryzyko samo w sobie. Nie da się odłączyć ryzyka. Ryzyko jest częścią miłości. Nie da się tego odłączyć.
-W miłości chodzi o to, że nie kochasz w drugiej osobie tylko zalet, ale także wad. Na tym właśnie polega miłość. Camila kocham Cię taką jaką jesteś, nie zamieniłbym Cię na nikogo. -mówił tak pięknie, tak magicznie. Niczym Czarodziej. Zaczarował Ją On czy może tylko miłość do Niego.
Rzuciła mu się na szyję. Przy Nim czuła się na prawdę szczęśliwa. Książe z bajki? Niestety jednak nie...
-Kocham Cię Camila, już zawsze, na zawsze! Zawsze? Nigdy nie mów zawsze, bo to "zawsze" może Cię kiedyś zaskoczyć.

           Zaśmiała się głośno.
-Jesteś niesamowity!-Czrodziej-pomyślała
-Daj spokój po prostu Cię kocham- złapał ja za rękę i pocałował w usta. Po chwili poczuł jak się uśmiecha.
Odgarnął jej włosy z twarzy i gestem kazał usiąść na ławce. Oparła głowę o jego ramię i przymkneła oczy.
-Muszę Ci coś powiedzieć-rzekła po chwili.
Pokiwał głową i popatrzył na Nią wyczekująco.
-Myślałam, że po śmierci moich rodziców już się nie pozbieram i wtedy pojawiłeś się Ty. Jesteś moim wybawcą. Czarodziejem, zamieniłeś cały mój smutek w radość. A ja muszę Ci podzieńkować. Dziękuję, jesteś wspaniały. Kocham Cię-mówiła patrząc mu prosto w oczy. On nie mógł uwierzyć w to co mówi Jego dziewczyna. Wciąż watpił, co jeżeli pozna całą prawdę? Czy można się zakochać w kimś kogo się nie zna?
-Cami, to nie ja. To miłość odmieniła Twoje rzycie.
-Tak ale to Ty jesteś moją miłością, Jesteś moim czarodziejem. Na jak długo? Nie na zawsze, zawsze trafia się bardzo żadko... i trwa na prawdę bardzo długo.


      Od kilku dni nie widziała się z Diego. Było to conajmniej dziwne. Zawsze dzwonił, przychodził. A od jakiegoś czasu nie mogła się z Nim skontaktować. Pojawił równie tajemniczo jak i zniknął?
Nagle dostała telefon z policji.
-Słucham?
-Znaleźliśmy sprawcę wypatku pani rodziców.
-Tak?-zlękła się nieco.-Kto to jest?
-Sprawcą wypatku jest Diego Hernandez...
Camili wypadł z rąk telefon, serce przyśpieszyło bicia, a w oczach stanęły łzy.

    
     Stała na cmentarzu z łazami w oczach. Patrzyła na nagrobek, na którym widniały dane Jej ukochanego. Diego popełnił samobójstwo, przed tem zgłosił się na policję i przyznał do winy...
Po kilku dniach po śmierci Diego Camila dowiedziała się, że zostawił Jej cały Swój dorobek. Dostała wszystko. Tylko nie to czego chciała. Tak na prawdę Camila nigdy już się podniosła, nie spotakała już na Swojej drodze Czarodzieja, który odmieniłby jej życie jak jak zrobił to Diego. Czekała na śmierć? Tak śmiało można tak powiedzieć.
Wiecie co najgorsze jest w tej historii? To, że Camila nigdy już nie dowiedziała się czy Diego kochał Ją na prawdę czy był z Nią tylko z litości. Nie dowiedziała się i się już nie dowie.

        Camila kilka lat po tych okropnych wydarzeniach nadal odwiedzała cmentarz teraz bywała już na dwóch grobach. Pochowali samobójce? Idioci.
Wiele ludzi dziwiło się, że Camila Torres jeszcze żyje, boryka się z tymi problemami. Mylą się.
Camila była już martwa; jedną część jej serca zabrali rodzce a drugą zabrał Diego. Wraz z sercem odeszła i dusza dziewczyny. Jak żyć bez duszy i serca? Nie da się.
Zapytajcie czemu Camila nie popełniła samobójstwa? Wiecie czemu? Bo jako jedyna była mądra, za te wszystkie cierpienia czeka Ją nagroda w niebie."Bo czasami tak bywa, że życie jest piekłem a śmierć wybawieniem." 


Nooo serio? Pisać to ja nie umiem. W prawdzie w planach miałam dodać innego Shota ale zepsuł mi się komputer i musiałam dodać starego. Pisałam go chyba z kilka miesięcy temu, a na pomysł wpadłam na lekcji historii o tak niech żyle szkoła! Co by tu jeszcze... a właśnie jak widzicie jednaj piszę w środy jakoś tak mi lepiej. Dobra kij z tym, że całokowicie mi nie wyszedł ten OS. Nie ważne, kocham Was i do następnego.